Discussion:
Przeszukiwanie rzeczy osobistych w szkołach.
(Wiadomość utworzona zbyt dawno temu. Odpowiedź niemożliwa.)
incuś
2004-12-21 14:58:14 UTC
Permalink
Witam!
Piszę tego posta, ponieważ dziś w naszej szkole zdarzył się incydent
dość poważny, mianowicie zginęła na basenie (mamy wf na basenie) koledze
komórka. :-) Nauczyciel przeszukiwał wszystkie torby, szawki i ubrania.
Zastanawiam się, czy mógł tak zrobić? Co do szafek jestem pewien, bo po
pierwsze to ich szafki, nie nasze, po drugie rodzice na wywiadówce
zgadzali się na przeszukanie ich w razie potrzeby.

Z góry dziękuję za odpowiedzi.
Pozdrawiam, incuś.

PS. Jestem w pierwszej klasie gimnazjum, ale to pewnie nie ma wiele do
rzeczy.
Tomasz Waszczyński
2004-12-21 15:12:48 UTC
Permalink
Post by incuś
Witam!
Piszę tego posta, ponieważ dziś w naszej szkole zdarzył się incydent
dość poważny, mianowicie zginęła na basenie (mamy wf na basenie) koledze
komórka. :-) Nauczyciel przeszukiwał wszystkie torby, szawki i ubrania.
Zastanawiam się, czy mógł tak zrobić?
Oczywiście nie mógł, bo od przeszukiwania jest policja. Sytuacja identyczna
jak z ochorniarzami - oni też nie mogą.
--
Pozdrawiam,
Washko
Roman G.
2004-12-21 15:21:42 UTC
Permalink
Post by incuś
Piszę tego posta, ponieważ dziś w naszej szkole zdarzył się incydent
dość poważny, mianowicie zginęła na basenie (mamy wf na basenie) koledze
komórka. :-) Nauczyciel przeszukiwał wszystkie torby, szafki i ubrania.
Zastanawiam się, czy mógł tak zrobić?
Tak. Sprawuje nad wami opiekę, wykonywał więc swój obowiązek. Kradzież w
grupie to poważny problem wychowawczy, obowiązkiem opiekuna jest znaleźć
skradzioną rzecz oraz winnego.
Post by incuś
Co do szafek jestem pewien, bo po pierwsze to ich szafki, nie nasze
Zły argument. Szafki wasze, bo oddane wam w użytkowanie.
Dokonano ingerencji w _Twoją_ własność i prywatność - owszem, uczyniono tak
jednak zgodnie z prawem.
Post by incuś
po drugie rodzice na wywiadówce zgadzali się na przeszukanie ich w razie
potrzeby.

Nie ma nic do rzeczy. Rodzice nie musieli wyrażać na to zgody. W szkole
decyzje wychowawcze podejmują pracownicy szkoły, nie rodzice.

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Tomasz Waszczyński
2004-12-21 15:43:17 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by incuś
Piszę tego posta, ponieważ dziś w naszej szkole zdarzył się incydent
dość poważny, mianowicie zginęła na basenie (mamy wf na basenie) koledze
komórka. :-) Nauczyciel przeszukiwał wszystkie torby, szafki i ubrania.
Zastanawiam się, czy mógł tak zrobić?
Tak. Sprawuje nad wami opiekę, wykonywał więc swój obowiązek. Kradzież w
grupie to poważny problem wychowawczy, obowiązkiem opiekuna jest znaleźć
skradzioną rzecz oraz winnego.
Podstawa prawna?
--
Pozdrawiam,
Washko
kam
2004-12-21 17:01:29 UTC
Permalink
Post by Tomasz Waszczyński
Podstawa prawna?
odpuść sobie...

KG
Tomasz Waszczyński
2004-12-21 17:32:25 UTC
Permalink
Post by kam
Post by Tomasz Waszczyński
Podstawa prawna?
odpuść sobie...
Z ciekawości pytam, bo "prawa nauczycielskiego" nie znam ani trochę.
--
Pozdrawiam,
Washko
Faust
2004-12-21 20:45:47 UTC
Permalink
odpuścić?!?!?!?!?!?!
nigdy w życiu
nic tak mnie nie wnerwia jak bezprawie dokonywane na nieletnich
i pseudopedagodzy, którzy mieszają naszym dzieciom, że można gwałcić ich
prawa bo to "wychowanie"

młody człowieku
twoje prawa zostały naruszone
i powinieneś zgłosić to na policji
w razie kłopotów skontaktuj się z dziennikarzami
lub ponownie wyślij post na tą grupę
incuś
2004-12-27 09:05:41 UTC
Permalink
Post by Faust
młody człowieku
twoje prawa zostały naruszone
i powinieneś zgłosić to na policji
w razie kłopotów skontaktuj się z dziennikarzami
lub ponownie wyślij post na tą grupę
Nie. A zwyczajnie dlatego, bo nic mi się przez to nie stało. Żadna
krzywda. Nie znaleziono u mnie tej komórki, ani innych ciekawych rzeczy
:-) Nauczyciela co prawda nie lubię, ale myślę, że wtedy, gdybym to
zrobił, pokój nauczycielski nie lubiłby mnie bardzo. Gdyby stała mi się
przez to jakaś krzywda, pomyślałbym o tym.
Roman G.
2004-12-22 02:34:50 UTC
Permalink
Post by Tomasz Waszczyński
Post by Roman G.
Post by incuś
Nauczyciel przeszukiwał wszystkie torby, szafki i ubrania.
Zastanawiam się, czy mógł tak zrobić?
Tak. Sprawuje nad wami opiekę, wykonywał więc swój obowiązek. Kradzież w
grupie to poważny problem wychowawczy, obowiązkiem opiekuna jest znaleźć
skradzioną rzecz oraz winnego.
Podstawa prawna?
Problem dość szeroko omawiam w artykułach zamieszczonych tutaj:
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=14486&w=7820033

oraz w tym wątku:
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=14486&w=7697552&a=7697552

Fragment opinii prof. Tadeusza Smyczyńskiego z Instytutu Nauk Prawnych PAN
(źródło: wykład Profesora pt. "Legislacyjne podstawy ochrony praw dziecka"
wygłoszony 23 maja 2003 roku podczas Ogólnopolskiego Szczytu na rzecz Dzeci w
Warszawie) przytoczę także tutaj:

"(...)należy wyraźnie zwrócić uwagę, iż za dziecko odpowiedzialne są także
inne osoby zajmujące się nim w ramach określonych zadań edukacyjnych,
zapewnienia rozrywki, leczenia, lub wypoczynku. Realizując obowiązek szkolny,
zapewniając dziecku udział w zorganizowanym wypoczynku, umieszczając dziecko
w zakładzie leczniczym rodzice powierzają dziecko innym osobom, które
spełniają określone zadania względem dziecka. Nauczyciel, wychowawca, lekarz
wykonują względem dziecka pewien wycinek ich pieczy nad dzieckiem. Wymienione
osoby nie tylko kształcą, organizują wypoczynek, rozrywkę, albo leczą
dziecko, ale także w czasie nieobecności rodziców w koniecznym zakresie
kontynuują zadania wychowawcze rodziców, a przede wszystkim są odpowiedzialni
za bezpieczeństwo dziecka, a także odpowiedzialni wobec osoby trzeciej,
której dziecko wyrządziło szkodę (art. 427 k.c.). Coraz częściej dowiadujemy
się o bezradności kierownictwa szkoły i nauczycieli mimo nawet rażąco
nagannego zachowania się uczniów w samej szkole w internacie lub w czasie
szkolnej wycieczki. Dlatego zuchwalstwo, arogancja wobec nauczycieli a
przemoc wobec młodszych oraz poczucie bezkarności uczniów powoduje przede
wszystkim szkodę samym dzieciom i tym młodszym i dorastającym. Wystarczy
wspomnieć o zatruciu się dziecka alkoholem, odurzeniu narkotykami, o
wypadkach w czasie wycieczek szkolnych itd. Skontrolowanie dziecka pod tym
względem w okolicznościach uzasadnionych daną sytuacją nie narusza jego
prywatności, ani godności - przeciwnie pozwala często ustrzec dzieci przed
krzywdą. Działania nauczycieli, wychowawców, personelu leczniczego powinien
cechować umiar, jednak samo działanie nie jest bezprawne; jest działaniem
pożądanym, pozwalającym uchylić się od zarzutu winy w nadzorze nad
dzieckiem. Dodajmy wreszcie, że rodzice mają obowiązek współpracy z organami
państwowymi, z osobami i instytucjami zajmującymi się dzieckiem. Z pewnością
rodzice mają pierwszoplanowe uprawnienia do wychowania i kierowania
dzieckiem, jednak pożądane jest podobne podejście wychowawcze w sprawach
zasadniczych. Jeżeli rodzice lekceważyliby sygnały i informacje ze strony
nauczycieli lub wychowawców co do oczywiście nagannego zachowania dziecka,
istniałaby podstawa nawet do zawiadomienia sądu opiekuńczego.

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Tomasz Waszczyński
2004-12-22 08:57:04 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by Tomasz Waszczyński
Post by Roman G.
Post by incuś
Nauczyciel przeszukiwał wszystkie torby, szafki i ubrania.
Zastanawiam się, czy mógł tak zrobić?
Tak. Sprawuje nad wami opiekę, wykonywał więc swój obowiązek. Kradzież w
grupie to poważny problem wychowawczy, obowiązkiem opiekuna jest znaleźć
skradzioną rzecz oraz winnego.
Podstawa prawna?
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=14486&w=7820033
http://forum.gazeta.pl/forum/72,2.html?f=14486&w=7697552&a=7697552
Fragment opinii prof. Tadeusza Smyczyńskiego z Instytutu Nauk Prawnych PAN
(źródło: wykład Profesora pt. "Legislacyjne podstawy ochrony praw dziecka"
wygłoszony 23 maja 2003 roku podczas Ogólnopolskiego Szczytu na rzecz Dzeci w
[..]

No i pięknie. Kto podważy zdanie profesora? :)
--
Pozdrawiam,
Washko
Marcin
2004-12-22 21:27:57 UTC
Permalink
1. Idźmy dalej z tym absurdem. Czy nauczyciel ma prawo przeprowadzić rewizję
osobistą, z dokładnym badaniem całej klasy w wyżej opisanym przypadku?

2. Mam duże wątpliwości, czy ojciec przeszukiwałby własne dziecko w
przypadku, gdy komuś z jego klasy zginęła komórka. Czy nauczyciel ma
większe prawa niż ojciec?

NAJWAŻNIEJSZE : powyższa opinia mówi: "Skontrolowanie dziecka pod
tym względem w okolicznościach uzasadnionych daną sytuacją nie narusza
jego prywatności, ani godności - przeciwnie pozwala często ustrzec dzieci
przed krzywdą."
Przed jaką krzywdą broni mnie przeszukanie mojego plecaka, gdy komuś z mojej
klasy zginęła komórka? Tu chodzi oczywiście o inne przypadki - zbadanie na
przykład czy coś brałem. Ale i tu można dojść do absurdu - zbadanie całej
szkoły na okoliczność brania narkotyków, gdy znaleziono działkę marichuany
w kiblu.

Obawiam się że dobro jakim jest godność osobista, a także wzajemne zaufanie
między klasą a nauczycielem są dużo większymi dobrami niż czyjaś zagniona
komórka.
Roman G.
2004-12-22 21:43:32 UTC
Permalink
Post by Marcin
1. Idźmy dalej z tym absurdem. Czy nauczyciel ma prawo przeprowadzić rewizję
osobistą
Kto mówi o rewizji osobistej?
Post by Marcin
z dokładnym badaniem całej klasy
Między wierszami chcesz ośmieszyć zasadę, sugerując, że w odbyt też ma
zajrzeć? Demagogia.
Post by Marcin
2. Mam duże wątpliwości, czy ojciec przeszukiwałby własne dziecko w
przypadku, gdy komuś z jego klasy zginęła komórka. Czy nauczyciel ma
większe prawa niż ojciec?
Ale ojciec na przykład zajrzałby (czy mógłby zajrzeć) dzieciom w buzie
(rewizja osobista;-), gdyby miał ich kilkoro i jedno z nich podniosłoby
krzyk, że ktoś mu ukradł ostatniego czekoladowego cukierka, a według
przydziału miał on być dla niego.
Post by Marcin
Przed jaką krzywdą broni mnie przeszukanie mojego plecaka, gdy komuś z mojej
klasy zginęła komórka?
Ale broni przed krzywdą tego, komu zginęła. Jutro możesz to być ty.
Post by Marcin
Tu chodzi oczywiście o inne przypadki - zbadanie na przykład, czy coś
brałem.
To też.
Post by Marcin
Ale i tu można dojść do absurdu - zbadanie całej szkoły na okoliczność
brania narkotyków, gdy znaleziono działkę marihuany w kiblu.
Rozumiesz zwrot: "w okolicznościach uzasadnionych daną sytuacją"?
Post by Marcin
Obawiam się że dobro jakim jest godność osobista, a także wzajemne zaufanie
między klasą a nauczycielem są dużo większymi dobrami niż czyjaś zagniona
komórka.
Jasne. W grupie jest parszywa czarna owca, która skroiła własnego kolegę czy
koleżankę z klasy, a nauczyciel ma - przepraszam za wyrażenie - pierdzielić o
godności i wzajemnym zaufaniu, zamiast po prostu znaleźć komórkę i oddać ją
zrozpaczonemu właścicielowi...
Ładne rozumowanie, nie ma co! Ech...
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Marcin
2004-12-22 21:58:10 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by Marcin
1. Idźmy dalej z tym absurdem. Czy nauczyciel ma prawo przeprowadzić
rewizję osobistą
Kto mówi o rewizji osobistej?
Ja mówię. Pytam, gdzie są granice tej dowolności nauczyciela?
Post by Roman G.
Post by Marcin
z dokładnym badaniem całej klasy
Między wierszami chcesz ośmieszyć zasadę, sugerując, że w odbyt też ma
zajrzeć? Demagogia.
Bardzo mi przykro, ale co to za zasada którą tak łatwo ośmieszyć...
Post by Roman G.
Post by Marcin
2. Mam duże wątpliwości, czy ojciec przeszukiwałby własne dziecko w
przypadku, gdy komuś z jego klasy zginęła komórka. Czy nauczyciel ma
większe prawa niż ojciec?
Ale ojciec na przykład zajrzałby (czy mógłby zajrzeć) dzieciom w buzie
(rewizja osobista;-), gdyby miał ich kilkoro i jedno z nich podniosłoby
krzyk, że ktoś mu ukradł ostatniego czekoladowego cukierka, a według
przydziału miał on być dla niego.
obawiam się że normalny ojciec powiedziałby: trzeba było pilnować swojego
cukierka, dopóki nie miałby przekonania, że rzeczywiście któreś inne
konkretne dziecko go zwinęło. Bo w każdym przypadku krzywdzi co najmniej
n-2 dzieci.
Post by Roman G.
Post by Marcin
Przed jaką krzywdą broni mnie przeszukanie mojego plecaka, gdy komuś z
mojej klasy zginęła komórka?
Ale broni przed krzywdą tego, komu zginęła. Jutro możesz to być ty.
No ale w przytoczonej opinii było, że można ingerować w moją (dziecka)
nietykalność jeśli ma to MNIE chronić przed krzywdą. To, że jutro mogę być
ja, do niczego nikogo nie upoważnia, bo inaczej byłoby to zaproszenie do
przeszukiwań prewencyjnych (co prawda żadne dziecko jeszcze nie odkryło, że
zginęła mu komórka, ale być może to już się stało, więc na wszelki
przypadek, żeby ochronić dzieci przed tą krzywdą, prewencyjnie je
przeszukajmy)

Warto czytać przytaczane opinie a nie rzucać i zamykać usta przeciwnikom.
Post by Roman G.
Post by Marcin
Ale i tu można dojść do absurdu - zbadanie całej szkoły na okoliczność
brania narkotyków, gdy znaleziono działkę marihuany w kiblu.
Rozumiesz zwrot: "w okolicznościach uzasadnionych daną sytuacją"?
tak, i okoliczności że komuś zginęła komórka, bez wszkazania na konkretną
osobę nie są dla mnie wystarczające.
Post by Roman G.
Post by Marcin
Obawiam się że dobro jakim jest godność osobista, a także wzajemne
zaufanie między klasą a nauczycielem są dużo większymi dobrami niż czyjaś
zagniona komórka.
Jasne. W grupie jest parszywa czarna owca, która skroiła własnego kolegę
czy koleżankę z klasy, a nauczyciel ma - przepraszam za wyrażenie -
pierdzielić o godności i wzajemnym zaufaniu, zamiast po prostu znaleźć
komórkę i oddać ją zrozpaczonemu właścicielowi...
Ładne rozumowanie, nie ma co! Ech...
A co jeśli właściciel zgubił komórkę? Szkoła płaci odszkodowanie, rozumiem?
JA nie widzę powodu, aby dzieciom od małego wciskać, ze domniemanie
niewinności to tylko taka konstytucyjna fikcja, a tak naprawdę dzisiaj ty
możesz być przeszukany bo komuś zginęła komórka, jutro ktoś powie że mu 10
zł zginęło, itd..
Roman G.
2005-01-01 11:05:44 UTC
Permalink
Post by Marcin
Post by Roman G.
Post by Marcin
1. Idźmy dalej z tym absurdem. Czy nauczyciel ma prawo przeprowadzić
rewizję osobistą
Kto mówi o rewizji osobistej?
Ja mówię. Pytam, gdzie są granice tej dowolności nauczyciela?
Tam, gdzie granice dla rodziców i osób ich zastępujących.
Post by Marcin
obawiam się że normalny ojciec powiedziałby: trzeba było pilnować swojego
cukierka, dopóki nie miałby przekonania, że rzeczywiście któreś inne
konkretne dziecko go zwinęło.
To mi dopiero sprawiedliwość! Ukradną mi portfel w pracy, a policjant zamiast
przeszukać moich współpracowników, powie: trzeba sobie było pilnować, bo nie
mam przekonania, że ktoś konkretny go panu zwinął.
Post by Marcin
Bo w każdym przypadku krzywdzi co najmniej n-2 dzieci.
Odnośnie rodziców - proponujesz pozbawienie, czy tylko ograniczenie władzy
rodzicielskiej?
Odnośnie osób zastępujących rodziców - w jakiej kwocie zażądałbyś
odszkodowania?
Post by Marcin
No ale w przytoczonej opinii było, że można ingerować w moją (dziecka)
nietykalność jeśli ma to MNIE chronić przed krzywdą. To, że jutro mogę być
ja, do niczego nikogo nie upoważnia
Zasada kierowania się dobrem "dziecka" oznacza kierowanie się dobrem
wszystkich dzieci powierzonych opiece dorosłego. A żeby uniknąć
nieporozumień, art. 4. u.s.o. jako podstawowe kryterium dla działań
nauczyciela przyjmuje dobro uczniÓW.
Post by Marcin
bo inaczej byłoby to zaproszenie do przeszukiwań prewencyjnych (co prawda
żadne dziecko jeszcze nie odkryło, że zginęła mu komórka, ale być może to
już się stało, więc na wszelki przypadek, żeby ochronić dzieci przed tą
krzywdą, prewencyjnie je przeszukajmy)
Nie widzę sensu w tym rozumowaniu.
Post by Marcin
tak, i okoliczności że komuś zginęła komórka, bez wszkazania na konkretną
osobę nie są dla mnie wystarczające.
Czyli złapiemy złodzieja, jak pan go nam wskaże?
Post by Marcin
A co jeśli właściciel zgubił komórkę? Szkoła płaci odszkodowanie, rozumiem?
Na podstawie jakiej?
Post by Marcin
JA nie widzę powodu, aby dzieciom od małego wciskać, ze domniemanie
niewinności to tylko taka konstytucyjna fikcja, a tak naprawdę dzisiaj ty
możesz być przeszukany bo komuś zginęła komórka, jutro ktoś powie że mu 10
zł zginęło, itd..
Rozumiesz w ogóle rzeczywiste prawne znaczenie pojęcia "domniemanie
niewinności"?
Domniemanie niewinności nie jest przeszkodą do podjęcia czynności
zmierzających do ustalenia winnego i udowodnienia mu winy.

Poza tym nie poruszamy się w materii pojęć procesowych, nie ma mowy jeszcze o
żadnym podejrzanym, tym bardziej oskarżonym

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Marcin
2005-01-01 21:59:44 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by Marcin
Post by Roman G.
Post by Marcin
1. Idźmy dalej z tym absurdem. Czy nauczyciel ma prawo przeprowadzić
rewizję osobistą
Kto mówi o rewizji osobistej?
Ja mówię. Pytam, gdzie są granice tej dowolności nauczyciela?
Tam, gdzie granice dla rodziców i osób ich zastępujących.
No więc rodzic chyba ma prawo przeszukać swoje dziecko - wnioskuję że
uważasz, że nauczyciel ma prawo zrobić dokładną rewizję osobistą wszystkim
swoim uczniom.
Post by Roman G.
Post by Marcin
obawiam się że normalny ojciec powiedziałby: trzeba było pilnować swojego
cukierka, dopóki nie miałby przekonania, że rzeczywiście któreś inne
konkretne dziecko go zwinęło.
To mi dopiero sprawiedliwość! Ukradną mi portfel w pracy, a policjant
zamiast przeszukać moich współpracowników, powie: trzeba sobie było
pilnować, bo nie mam przekonania, że ktoś konkretny go panu zwinął.
A przeszuka współpracowników ? Chyba sobie żartujesz, nikt w żadnym
normalnym kraju na świecie nie będzie przeszukiwał wszystkich pracowników
biura tylko dlatego, że komuś coś zginęło.
Post by Roman G.
Post by Marcin
Bo w każdym przypadku krzywdzi co najmniej n-2 dzieci.
Odnośnie rodziców - proponujesz pozbawienie, czy tylko ograniczenie władzy
rodzicielskiej?
Odnośnie osób zastępujących rodziców - w jakiej kwocie zażądałbyś
odszkodowania?
To był tylko argument za tym, że niekoniecznie rodzice wychowują swoje
dzieci metodami śledczymi - ja bym tak zrobił i uważam że to normalne. To w
końcu istotne, bo nauczyciel mnie zastępujący powinien zasadniczo przyjąć
chyba najmniejszy dopuszczalny zakres ingerencji ? (jako że dzieci mają
różnych rodziców gotowych w różny sposób reagować na takie zdarzenie, np. w
taki jak ja wyżej wskazałem)
Post by Roman G.
Post by Marcin
No ale w przytoczonej opinii było, że można ingerować w moją (dziecka)
nietykalność jeśli ma to MNIE chronić przed krzywdą. To, że jutro mogę
być ja, do niczego nikogo nie upoważnia
Zasada kierowania się dobrem "dziecka" oznacza kierowanie się dobrem
wszystkich dzieci powierzonych opiece dorosłego. A żeby uniknąć
nieporozumień, art. 4. u.s.o. jako podstawowe kryterium dla działań
nauczyciela przyjmuje dobro uczniÓW.
No właśnie, nie jednego dziecka, któremu coś zginęło tylko.
Post by Roman G.
Post by Marcin
bo inaczej byłoby to zaproszenie do przeszukiwań prewencyjnych (co prawda
żadne dziecko jeszcze nie odkryło, że zginęła mu komórka, ale być może to
już się stało, więc na wszelki przypadek, żeby ochronić dzieci przed tą
krzywdą, prewencyjnie je przeszukajmy)
Nie widzę sensu w tym rozumowaniu.
No jeśli można konkretne osoby bez żadnego powodu podejrzewać o kradzież
komórki (bo nie ma okoliczności na nie wskazujących) to czemu nie można
podejrzewać mimo niezgłoszenia faktu kradzieży, jeśli na przykład
nauczyciel przypuszcza, że coś takiego kiedyś się zdarzy?
Post by Roman G.
Post by Marcin
tak, i okoliczności że komuś zginęła komórka, bez wszkazania na konkretną
osobę nie są dla mnie wystarczające.
Czyli złapiemy złodzieja, jak pan go nam wskaże?
Złapiemy złodzieja, jeśli będą jakieś ślady do niego prowadzące. Nie ma
praktyki przeszukiwania pracowników biura, gdy jednemu z nich coś zginie,
sorry.
Post by Roman G.
Post by Marcin
A co jeśli właściciel zgubił komórkę? Szkoła płaci odszkodowanie, rozumiem?
Na podstawie jakiej?
Chodzi mi o sytuację, gdy ktoś zgubi komórkę, szkoła przeszuka wszystkich
uczniów, następnie wyjdzie na jaw że on rzeczywiście zgubił, a nikt mu nie
ukrył.
Post by Roman G.
Post by Marcin
JA nie widzę powodu, aby dzieciom od małego wciskać, ze domniemanie
niewinności to tylko taka konstytucyjna fikcja, a tak naprawdę dzisiaj ty
możesz być przeszukany bo komuś zginęła komórka, jutro ktoś powie że mu
10 zł zginęło, itd..
Rozumiesz w ogóle rzeczywiste prawne znaczenie pojęcia "domniemanie
niewinności"?
Domniemanie niewinności nie jest przeszkodą do podjęcia czynności
zmierzających do ustalenia winnego i udowodnienia mu winy.
Poza tym nie poruszamy się w materii pojęć procesowych, nie ma mowy
jeszcze o żadnym podejrzanym, tym bardziej oskarżonym
RG
domniemanie niewinności nie jest jedynie pojęciem procesowym, ale jest
wartością stanowiącą podstawę współczesnego państwa prawa. I rozciąga się
na wszystkie działania władzy publicznej, a winno również na sytuację
socjalizacji w szkole, dając możliwość wychowania świadomych obywateli tego
państwa.

Czynności można podjąć, ale różnica między twoją a moją propozycją jest
dokładnie taka jak różnica między państwem policyjnym a państwem prawa.
Roman G.
2005-01-02 11:19:42 UTC
Permalink
Post by Marcin
Post by Roman G.
Post by Marcin
Post by Roman G.
Kto mówi o rewizji osobistej?
Ja mówię. Pytam, gdzie są granice tej dowolności nauczyciela?
Tam, gdzie granice dla rodziców i osób ich zastępujących.
No więc rodzic chyba ma prawo przeszukać swoje dziecko - wnioskuję że
uważasz, że nauczyciel ma prawo zrobić dokładną rewizję osobistą wszystkim
swoim uczniom.
Rodzice mają prawo zrobić rewizję osobistą?
Post by Marcin
Post by Roman G.
To mi dopiero sprawiedliwość! Ukradną mi portfel w pracy, a policjant
zamiast przeszukać moich współpracowników, powie: trzeba sobie było
pilnować, bo nie mam przekonania, że ktoś konkretny go panu zwinął.
A przeszuka współpracowników ? Chyba sobie żartujesz, nikt w żadnym
normalnym kraju na świecie nie będzie przeszukiwał wszystkich pracowników
biura tylko dlatego, że komuś coś zginęło.
Będzie przeszukiwał całe pomieszczenie i wszystkich, którzy przebywali tam w
momencie kradzieży.
Post by Marcin
To był tylko argument za tym, że niekoniecznie rodzice wychowują swoje
dzieci metodami śledczymi - ja bym tak zrobił i uważam że to normalne. To w
końcu istotne, bo nauczyciel mnie zastępujący powinien zasadniczo przyjąć
chyba najmniejszy dopuszczalny zakres ingerencji ? (jako że dzieci mają
różnych rodziców gotowych w różny sposób reagować na takie zdarzenie
Osoba zastępująca rodziców jest autonomiczna w swoich decyzjach to po
pierwsze.
Po drugie zasadą jest, że opieka taka powinna być wzorowana na opiece
występującej normalnie w rodzinach, więc opiekun może postapić wobec
powierzonego mu dziecka tak, jak postąpiłby wobec swojego własnego dziecka
(prócz klapsa).
Po trzecie zasada działania w miejsce rodziców w prawie oświatowym jest tylko
pomocniczą regułą intepretacyjną, bo nie jest to umowa usługi, lecz stosunek
administracyjny.
Post by Marcin
Post by Roman G.
Zasada kierowania się dobrem "dziecka" oznacza kierowanie się dobrem
wszystkich dzieci powierzonych opiece dorosłego. A żeby uniknąć
nieporozumień, art. 4. u.s.o. jako podstawowe kryterium dla działań
nauczyciela przyjmuje dobro uczniÓW.
No właśnie, nie jednego dziecka, któremu coś zginęło tylko.
Dobro uczniów wymaga, aby odszukać i napiętnować złodzieja, który skroił
własnego kolegę.
Post by Marcin
No jeśli można konkretne osoby bez żadnego powodu podejrzewać o kradzież
komórki (bo nie ma okoliczności na nie wskazujących)
To, że oni i tylko najprawdopodobniej oni przebywali w tym pomieszczeniu w
momencie kradzieży, nie jest taką okolicznością?
Post by Marcin
Post by Roman G.
Post by Marcin
A co jeśli właściciel zgubił komórkę? Szkoła płaci odszkodowanie, rozumiem?
Na podstawie jakiej?
Chodzi mi o sytuację, gdy ktoś zgubi komórkę, szkoła przeszuka wszystkich
uczniów, następnie wyjdzie na jaw że on rzeczywiście zgubił, a nikt mu nie
ukrył.
Podejrzenia i wynikające z nich działanie było uzasadnione.
Post by Marcin
Post by Roman G.
Poza tym nie poruszamy się w materii pojęć procesowych, nie ma mowy
jeszcze o żadnym podejrzanym, tym bardziej oskarżonym
domniemanie niewinności nie jest jedynie pojęciem procesowym, ale jest
wartością stanowiącą podstawę współczesnego państwa prawa. I rozciąga się
na wszystkie działania władzy publicznej, a winno również na sytuację
socjalizacji w szkole, dając możliwość wychowania świadomych obywateli tego
państwa.
Domniemanie niewinności może wzruszyć jedynie wyrok skazujący.
Post by Marcin
Czynności można podjąć, ale różnica między twoją a moją propozycją jest
dokładnie taka jak różnica między państwem policyjnym a państwem prawa.
W państwie prawa złodziej nie może czuć się bezpiecznie i o to tu chodzi.

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
poreba
2005-01-02 14:51:34 UTC
Permalink
opiekun może postapić wobec powierzonego mu dziecka tak,
jak postąpiłby wobec swojego własnego dziecka (prócz klapsa).
Dlaczego tak jak On wobec swojego dziecka
(a nie tak jak Rodzic tego dziecka wobec swojego dziecka)
i dlaczego prócz klapsa (jeżeli Rodzic klapsa by dał)
--
pozdro
poreba
Roman G.
2005-01-04 16:39:52 UTC
Permalink
Post by poreba
opiekun może postapić wobec powierzonego mu dziecka tak,
jak postąpiłby wobec swojego własnego dziecka (prócz klapsa).
Dlaczego tak jak On wobec swojego dziecka
(a nie tak jak Rodzic tego dziecka wobec swojego dziecka)
Bo każda osoba zastępująca dziecku rodziców ma autonomię w doborze metod
opieki i wychowania. Teoretycznie najlepsza opieka to taka, jaką się
zapewnia własnemu dziecku, które się kocha.
Post by poreba
i dlaczego prócz klapsa (jeżeli Rodzic klapsa by dał)
Bo tego zabrania Kodeks karny.

RG
poreba
2005-01-05 20:03:15 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by poreba
(a nie tak jak Rodzic tego dziecka wobec swojego dziecka)
Bo każda osoba zastępująca dziecku rodziców ma autonomię
w doborze metod opieki i wychowania.
Możesz wskazać ten artykuł lub § w podawanych w tym wątku
przez Ciebie podstawach prawnych nie znalazłem zwrotu
"autonomia w doborze metod opieki i wychowania"
Widocznie użyto innego zwrotu, przytoczysz oryginalne brzmienie?
Dodatkowo, napisałeś:
"opieka taka powinna być wzorowana na opiece występującej normalnie
w rodzinach, więc opiekun może postapić wobec powierzonego mu dziecka
tak, jak postąpiłby wobec swojego własnego dziecka".
Dlaczego z góry zakładasz "normalność" rodziny opiekuna?
Czy przy braku "normalności" działania opiekuna są zatem ograniczone?


(klapsa)
Post by Roman G.
Bo tego zabrania Kodeks karny.
Zaraz, zaraz: zabór mienia, ograniczenia wolności osobistej,
restrykcje swobody wypowiedzi itp. mieszczą się w obszarze prerogatyw
pedagoga działającego w ramach "delegacji" prawnych i w zastępstwie rodzica
są prawem dozwolone, a drobne naruszenia nietykalności osobistej
(o klapsie piszemy, nie o ciosie) przekraczają granice władzy
rodzicielskiej?
Wytłumacz tę dwoistość twoich poglądów.
--
pozdro
poreba
Bartek Jab³oñski
2004-12-21 16:35:04 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Tak. Sprawuje nad wami opiekę, wykonywał więc swój obowiązek. Kradzież w
grupie to poważny problem wychowawczy, obowiązkiem opiekuna jest znaleźć
skradzioną rzecz oraz winnego.
Nie mógł. Mógł natomiast was zatrzymać i wezwać policję. Na to samo by
wyszło (obowiazek dydaktyczny zrealizowany) tylko bez łamania prawa. Moze
obowiazek dydaktyczny powinien mu kazac wylosowac kogos i walnac go w
twarz - tak dla przykladu?
SQLwysyn
2004-12-21 18:37:09 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by incuś
Piszę tego posta, ponieważ dziś w naszej szkole zdarzył się incydent
dość poważny, mianowicie zginęła na basenie (mamy wf na basenie) koledze
komórka. :-) Nauczyciel przeszukiwał wszystkie torby, szafki i ubrania.
Zastanawiam się, czy mógł tak zrobić?
Tak. Sprawuje nad wami opiekę, wykonywał więc swój obowiązek.
Bredzisz.
Post by Roman G.
grupie to poważny problem wychowawczy, obowiązkiem opiekuna jest znaleźć
skradzioną rzecz oraz winnego.
Post by incuś
Co do szafek jestem pewien, bo po pierwsze to ich szafki, nie nasze
Zły argument. Szafki wasze, bo oddane wam w użytkowanie.
Dokonano ingerencji w _Twoją_ własność i prywatność - owszem, uczyniono tak
jednak zgodnie z prawem.
Bredzisz.
Post by Roman G.
Post by incuś
po drugie rodzice na wywiadówce zgadzali się na przeszukanie ich w razie
potrzeby.
Nie ma nic do rzeczy. Rodzice nie musieli wyrażać na to zgody. W szkole
decyzje wychowawcze podejmują pracownicy szkoły, nie rodzice.
Bredzisz.


Za przeszukanie cudzych rzeczy bez upowaznienia mozna w ekstremalnych
wypadkach pójsc siedzec. Za kradziez.
Wystarczy, ze ktokolwiek zezna, ze mial 300 zl w tornistrze i mu zniknely po
przeszukaniu. I klamerki na raczki nadgorliwego nauczyciela.


Incus - na twoim miejscu bym namowil rodziców by zrobili awanture.
--
SQLwysyn
"If the First Amendment will protect a scumbag like me, it will protect all
of you" - Larry Flynt
..::Michał::..
2004-12-21 18:45:58 UTC
Permalink
Post by SQLwysyn
Incus - na twoim miejscu bym namowil rodziców by zrobili awanture.
A na 2 raz nauczyciel to oleje i powie sam sobie szukaj !!

Gość nie podal najwazniejszej sprawy, czy telefon sie znalazl.
--
..::Michał::..
GG 69947
Przemek R.
2004-12-21 19:13:16 UTC
Permalink
.
Post by ..::Michał::..
A na 2 raz nauczyciel to oleje i powie sam sobie szukaj !!
Gość nie podal najwazniejszej sprawy, czy telefon sie znalazl.
nie poniewaz nikty nikt nauczyciela nie przeszukal :-)))
P.
incuś
2004-12-27 09:06:57 UTC
Permalink
Post by ..::Michał::..
Gość nie podal najwazniejszej sprawy, czy telefon sie znalazl.
Nie znalazł się.
Roman G.
2004-12-22 19:05:16 UTC
Permalink
Post by SQLwysyn
Wystarczy, ze ktokolwiek zezna, ze mial 300 zl w tornistrze i mu zniknely
po przeszukaniu.
Art. 212 kk.


RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Roman G.
2004-12-22 19:09:13 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by SQLwysyn
Wystarczy, ze ktokolwiek zezna, ze mial 300 zl w tornistrze i mu zniknely
po przeszukaniu.
Art. 212 kk.
No i publicznoskargowe: art. 233 i nast.

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Robert Tomasik
2004-12-21 21:16:32 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Tak. Sprawuje nad wami opiekę, wykonywał więc swój obowiązek. Kradzież w
grupie to poważny problem wychowawczy, obowiązkiem opiekuna jest znaleźć
skradzioną rzecz oraz winnego.
Romek! Problem, to jest i poważny. Ale wcale nie upoważnia do łamania prawa.
Artur Ch.
2004-12-24 11:59:10 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by incuś
Piszę tego posta, ponieważ dziś w naszej szkole zdarzył się incydent
dość poważny, mianowicie zginęła na basenie (mamy wf na basenie) koledze
komórka. :-) Nauczyciel przeszukiwał wszystkie torby, szafki i ubrania.
Zastanawiam się, czy mógł tak zrobić?
Tak. Sprawuje nad wami opiekę, wykonywał więc swój obowiązek. Kradzież w
grupie to poważny problem wychowawczy, obowiązkiem opiekuna jest znaleźć
skradzioną rzecz oraz winnego.
A ja zapytam tak z innej beczki Szanownego Dyrektora Romana:
- powiedz mi po kiego grzyba bachorom telefony komórkowe w szkole??

By załatwiać sprawy biznesowe nie cierpiące zwłoki? By omówić z księgową
sprawy płatności podatków itp itd?
A może po to by telefonować do dilera o kopsnięcie konkretnych ilości
prochów, szlugów itp.

Optuje za wprowadzeniem zakazu posiadania telefonów komórkowych w szkołach
publicznych!!
Jeżeli "tatuś" czy "mamusia" bisnesłomen chce mieć "stały" kontakt z
bękartem - niech go wysyła do szkól prywatnych albo niech wynajmie
nauczycielkę tak jak to robi Drozda w "Tygrysach Europy".



...wnxv xenw gnpl greebelfpv...
--
......... Artur Ch.
GG: 997997 ICQ: 99380423
From: zaROTowany
http://www.elektro-instal.com/naprawa_komputera.pdf
incuś
2004-12-27 09:14:22 UTC
Permalink
Post by Artur Ch.
- powiedz mi po kiego grzyba bachorom telefony komórkowe w szkole??
A co to ma do rzeczy? Czy ma to jakiś związek z tematem? Jeśli zginie
10zł koledze, to wtedy powiesz "po kiego grzyba dzieciom w szkole kasa?"?
Post by Artur Ch.
By załatwiać sprawy biznesowe nie cierpiące zwłoki? By omówić z księgową
sprawy płatności podatków itp itd?
Czyli zwykłym ludziom, którzy nie są biznesmeniami telefony komórkowe są
zbędne?
Post by Artur Ch.
A może po to by telefonować do dilera o kopsnięcie konkretnych ilości
prochów, szlugów itp.
Tak, niektórym tak.
Post by Artur Ch.
Optuje za wprowadzeniem zakazu posiadania telefonów komórkowych w szkołach
publicznych!!
Na początku roku powiedziano nam, że na terenie szkoły nie można używać
telefonów komórkowych i będą one zabierane. Faktycznie, nauczyciel
zobaczy na lekcji telefon - dostają go rodzice na wywiadówce. Ostatnio
zdarzyło mi się rozmawiać na ten temat z Panią Pedagog i dowiedziałem
się, że na przerwach można ich używać, ale radzi się nim nie chwalić :-)
Post by Artur Ch.
...wnxv xenw gnpl greebelfpv...
Taa.. zwłaszcza lekcje z nauczycielem wfu przypominają szkolenia w Iraku.
marik
2004-12-21 19:56:36 UTC
Permalink
Post by incuś
Witam!
Piszę tego posta, ponieważ dziś w naszej szkole zdarzył się incydent dość
poważny, mianowicie zginęła na basenie (mamy wf na basenie) koledze komórka.
:-) Nauczyciel przeszukiwał wszystkie torby, szawki i ubrania. Zastanawiam
się, czy mógł tak zrobić? Co do szafek jestem pewien, bo po pierwsze to ich
szafki, nie nasze, po drugie rodzice na wywiadówce zgadzali się na
przeszukanie ich w razie potrzeby.
Hmmm... skoro rodzice się zgodzili możnaby uznać, iż w jakiś
sposób upoważnili nauczyciela do wykonywania przysługującego
im prawa do "sprawowania pieczy nad majątkiem" dziecka (kro 95par1).
a takie specyficzne sprawowanie pieczy (przeszukanie)
wymagal interes spoleczny (95par3 kro).

marik
incuś
2004-12-27 09:15:18 UTC
Permalink
Post by marik
Post by incuś
Witam!
Piszę tego posta, ponieważ dziś w naszej szkole zdarzył się incydent
dość poważny, mianowicie zginęła na basenie (mamy wf na basenie)
koledze komórka. :-) Nauczyciel przeszukiwał wszystkie torby, szawki i
ubrania. Zastanawiam się, czy mógł tak zrobić? Co do szafek jestem
pewien, bo po pierwsze to ich szafki, nie nasze, po drugie rodzice na
wywiadówce zgadzali się na przeszukanie ich w razie potrzeby.
Hmmm... skoro rodzice się zgodzili możnaby uznać, iż w jakiś
sposób upoważnili nauczyciela do wykonywania przysługującego
im prawa do "sprawowania pieczy nad majątkiem" dziecka (kro 95par1).
a takie specyficzne sprawowanie pieczy (przeszukanie)
wymagal interes spoleczny (95par3 kro).
Rodzice zgadzali się tylko na przeszukiwanie szafek w razie potrzeby.
Nie toreb, plecaków i gaci :-)
Jotte
2004-12-21 20:50:31 UTC
Permalink
Post by incuś
Piszę tego posta, ponieważ dziś w naszej szkole zdarzył się incydent
dość poważny, mianowicie zginęła na basenie (mamy wf na basenie) koledze
komórka. :-) Nauczyciel przeszukiwał wszystkie torby, szawki i ubrania.
Zastanawiam się, czy mógł tak zrobić? Co do szafek jestem pewien, bo po
pierwsze to ich szafki, nie nasze, po drugie rodzice na wywiadówce
zgadzali się na przeszukanie ich w razie potrzeby.
Generalnie - NIE, nie mógł. Nauczyciel działał bezprawnie i sam naruszył
prawo, a przynajmniej otarł się o jego naruszenie.
Prawny status pewnych okoliczności towarzyszących takim działaniom może
zależeć od typu placówki, wieku (czy raczej: pełnoletności) i zakresu
zdolności do czynności prawnych uczniów.
Wobec braku szczegółow zdarzenia pozostaje kwestią otwartą, czy nauczyciel
popełnił czyn ścigany z urzędu (raczej nie sądzę) czy na wniosek
pokrzywdzonego.
--
Pozdrawiam
Jotte
Roman G.
2004-12-22 02:42:39 UTC
Permalink
Post by Jotte
Generalnie - NIE, nie mógł. Nauczyciel działał bezprawnie i sam naruszył
prawo, a przynajmniej otarł się o jego naruszenie.
Pomijając fakt, że nie zgadzam się co do meritum, czyli kwestii
Post by Jotte
Prawny status pewnych okoliczności towarzyszących takim działaniom może
zależeć od typu placówki, wieku (czy raczej: pełnoletności) i zakresu
zdolności do czynności prawnych uczniów.
Wobec braku szczegółow zdarzenia pozostaje kwestią otwartą, czy nauczyciel
popełnił czyn ścigany z urzędu (raczej nie sądzę) czy na wniosek
pokrzywdzonego.
Możesz rozwinąć ten tok rozumowania?

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Jotte
2004-12-22 09:42:02 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by Jotte
Prawny status pewnych okoliczności towarzyszących takim działaniom może
zależeć od typu placówki, wieku (czy raczej: pełnoletności) i zakresu
zdolności do czynności prawnych uczniów.
Wobec braku szczegółow zdarzenia pozostaje kwestią otwartą, czy
nauczyciel popełnił czyn ścigany z urzędu (raczej nie sądzę) czy na
wniosek pokrzywdzonego.
Możesz rozwinąć ten tok rozumowania?
Ogólnie nie zgadzam się z tezą o prawnej dopuszczalności działań nauczyciela
w stosunku do uczniów, jakie wymienił autor wątku. A zastosowanie ich w
odniesieniu do uczniów pełnoletnich, zdolnych do czynności prawnych pachnie
mi co najmniej sprawą dyscyplinarną (w pracy) i cywilną (to tak na
marginesie, bo nie podejrzewam, aby w gimnazjum byli pełnoletni uczniowie).
W niektórych placówkach mogą obowiązywać specjalne uregulowania (np. szkoły
w zakładach poprawczych czy jakichś innych miejscach odosobnienia
nieletnich, domy dziecka, placówki opiekuńczo-wychowawcze, placówki dla
dzieci upośledzonych itp.). Być może tam podobne "akcje" byłyby prawnie
umocowane.
Osobna sprawa to sposób przeprowadzenia tej "rewizji". Jeżeli np. nastąpiła
po zakończeniu zajęć, kiedy uczniowie mogą opuścić teren szkoły to jeśli
następnie nie zostały wezwane odpowiednie służby (policja) można się
upierać, że doszło do bezprawnego pozbawienia wolności. Nie posuwam się do
podejrzenia użycia przemocy fizycznej, ale groźby i/lub słowne znieważanie
mogło mieć miejsce (sądząc po zachowaniach co niektórych przedstawicielach
zawodu nauczycielskiego). Kolejny aspekt to czy "rewizji osobistej"
nauczyciel dokonywał na oczach pozostałych uczniów, czy był na tyle mądry
aby zrobić to dyskretniej, np. w osobnym gabinecie i w obecności innego
nauczyciela. Jeszcze do paru rzeczy dałoby się przyczepić.
--
Pozdrawiam
Jotte
Roman G.
2004-12-22 18:59:36 UTC
Permalink
Post by Jotte
Ogólnie nie zgadzam się z tezą o prawnej dopuszczalności działań nauczyciela
w stosunku do uczniów, jakie wymienił autor wątku.
Ponieważ?
Ja swoją opinię odmienną poparłem argumentami. Ciebie proszę o to samo.
Post by Jotte
A zastosowanie ich w odniesieniu do uczniów pełnoletnich, zdolnych do
czynności prawnych pachnie mi co najmniej sprawą dyscyplinarną (w pracy)
i cywilną
Zgoda. Pojęciu 'opieka' w odniesieniu do ucznów pełnoletnich trzeba na pewno
nadać odmienne znaczenie niż powszechnie przyjęte wobec małoletnich.
Post by Jotte
W niektórych placówkach mogą obowiązywać specjalne uregulowania (np. szkoły
w zakładach poprawczych czy jakichś innych miejscach odosobnienia
nieletnich, domy dziecka, placówki opiekuńczo-wychowawcze, placówki dla
dzieci upośledzonych itp.). Być może tam podobne "akcje" byłyby prawnie
umocowane.
Z aktów prawnych wyższego rzędu niż regulamin placwki nie sposób wyprowadzić
takiego wniosku w odniesieniu do żadnego z wymienionych przez Ciebie typów
placówek.
Post by Jotte
Osobna sprawa to sposób przeprowadzenia tej "rewizji". Jeżeli np. nastąpiła
po zakończeniu zajęć, kiedy uczniowie mogą opuścić teren szkoły to jeśli
następnie nie zostały wezwane odpowiednie służby (policja) można się
upierać, że doszło do bezprawnego pozbawienia wolności.
Nie zgodzę się z taką kwalifikacją czynu. Powstał problem natury opiekuńczo-
wychoawczej z wychowankiem lub z grupą wychowanków - należy go po prostu
rozwiązać. Działania podejmuje osoba mająca do tego kwalifikacje i delegacje
rangi ustawowej.
Post by Jotte
Kolejny aspekt to czy "rewizji osobistej" nauczyciel dokonywał na oczach
pozostałych uczniów, czy był na tyle mądry, aby zrobić to dyskretniej,
np. w osobnym gabinecie i w obecności innego nauczyciela.
Wychowanie w polskiej szkole odbywa się z mocy prawa na forum grupy
rówieśniczej. Daltego z tą "dyskrecją" też nie należy przesadzać. Jak rodzice
podejmują określone względem dziecka działania w obecności rodzeństwa czy
innych członków rodziny, tak nauczyciel może wchodzić w pedagogiczne
interakcje z uczniem w obecności innych uczniów. Jeżeli tylko celowo,
złośliwie, intencjonalnie nie ośmiesza dziecka na forum grupy, nie poniża go,
nie dręczy, jeżeli jego zachowanie jest normalnym zachowaniem osoby dorosłej
w stosunku do powierzonego jej opiece dziecka, to nie widzę podstaw, aby
trzeba było szukać od razu osobnego gabinetu oraz innego nauczyciela (na
świadka? - bez przesady).
Post by Jotte
Jeszcze do paru rzeczy dałoby się przyczepić.
Hm...

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Jotte
2004-12-23 07:48:31 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Ja swoją opinię odmienną poparłem argumentami. Ciebie proszę o to samo.
Dla mnie wystarczającym argumentem za bezprawnością dyskutowanych działań
jest brak przepisu jasno uprawniającego nauczyciela do ich podjęcia. Są za
to przepisy precyzyjnie przyznające takie możliwości określonym służbom i
instytucjom. Czemu nie ma wśród nich nauczycieli? Bo im nie wolno.
Jako nauczyciel możesz _poprosić_ ucznia o okazanie rzeczy osobistych. Jeśli
ten to uczyni bez _jakiegokolwiek_ przymusu - to można uznać, że nie ma
sprawy.
A jeśli odmówi, to co mu zrobisz? Spróbujesz zastraszyć? Użyjesz środków
przymusu bezpośredniego?
Post by Roman G.
Z aktów prawnych wyższego rzędu niż regulamin placwki nie sposób
wyprowadzić takiego wniosku w odniesieniu do żadnego z wymienionych
przez Ciebie typów placówek.
Tego nie wiem. Dlatego napisałem "być może". Ale jakoś wątpię aby nie było
aktów prawnych określających zawartość takich regulaminów, metody i zakres
działań. Przecież nawet statut szkoły formułuje się w oparciu o ustawę OSO i
rozporządzenie o ramowym statucie.
Post by Roman G.
Post by Jotte
Jeżeli np.
nastąpiła po zakończeniu zajęć, kiedy uczniowie mogą opuścić teren
szkoły to jeśli następnie nie zostały wezwane odpowiednie służby
(policja) można się upierać, że doszło do bezprawnego pozbawienia
wolności.
Nie zgodzę się z taką kwalifikacją czynu.
Masz prawo.
Jednak czyn ten może być zaskarżony przez rodziców lub opiekunów. I wtedy o
kwalifikacji orzeknie sąd, nie pytając nikogo o zgodę.
Post by Roman G.
Powstał problem natury
opiekuńczo- wychoawczej z wychowankiem lub z grupą wychowanków
Też. Ale przede wszystkim powstał problem natury kryminalnej - być może
popełniono przestępstwo.
Post by Roman G.
- należy
go po prostu rozwiązać. Działania podejmuje osoba mająca do tego
kwalifikacje i delegacje rangi ustawowej.
Oczywiście. W granicach swych uprawnień może próbować zrobić to
nauczyciel-opiekun. Ale nie musi. Może od razu wezwać policję (choć
osobiście uważam, że w wykroczeniach stosunkowo niewielkiej rangi powinien
spróbować rozwiązać problem bez udziału policji). Poza granicami jego
uprawnień wkraczają odpowiednie służby, tu - policja, która ma
specjalizowane wydziały do walki z przestępczością nieletnich. Nauczyciel
nie posiada ani takich uprawnień, ani takich umiejętności.
Post by Roman G.
Wychowanie w polskiej szkole odbywa się z mocy prawa na forum grupy
rówieśniczej. Daltego z tą "dyskrecją" też nie należy przesadzać. Jak
rodzice podejmują określone względem dziecka działania w obecności
rodzeństwa czy innych członków rodziny, tak nauczyciel może wchodzić w
pedagogiczne interakcje z uczniem w obecności innych uczniów.
To, że rodzice czy nauczyciele przyjmują pewne metody działania nie oznacza
wcale, iż są to metody właściwe.
Przeszukanie osobistych rzeczy w obecności innych uczniów świadczy
(pomijając kwestie prawne) o głupocie i chamstwie belfra. Uczeń może mieć w
plecaku czy kieszeniach przedmioty, o których np. nie chce aby koledzy
wiedzieli, że je posiada, może być to dla niego krępujące. Może mieć coś co
narazi go na przytyki, kpiny, problemy w grupie rówieśniczej itp. Trudno
przewidzieć skalę skutków, szczególnie jeśli jest niewinny.

Jeszcze na koniec - opinie jakiegoś profesora (notabene nie zawierające
wykładni prawnej dotyczącej omawianego problemu), dywagacje itp. są tylko
opiniami i dywagacjami. Dla naszej dyskusji istotne jest istnienie lub
nieistnienie konkretnego, jasnego przepisu. Nie jestem wyznawcą tytułomanii,
nie uprawiam też kultu siwych włosów. Wszak co dzień widzimy wielu
utytułowanych durniów.
Najgorsza jest postawa "jestem nauczycielem i wychowawcą, najlepiej wiem co
dla ucznia dobre, cokolwiek robię to dla jego dobra, więc mam do tego
prawo", to prosta droga do błędów.
Pozwolę sobie być nieco przewrotnym: jeśli uczeń popełnił kradzież i to w
szkole, to nauczyciele raczej nie mogą mówić o sukcesie wychowawczym, nie?
;))
--
Pozdrawiam
Jotte
Roman G.
2005-01-01 10:20:30 UTC
Permalink
Post by Jotte
Dla mnie wystarczającym argumentem za bezprawnością dyskutowanych działań
jest brak przepisu jasno uprawniającego nauczyciela do ich podjęcia.
Nie ma też przepisu jasno uprawniającego nauczyciela do rozsadzenia na lekcji
dwóch gadających koleżanek, czy przepisu-podstawy do żądania od ucznia, aby
podniósł papierek leżący na szkolnym boisku lub na chodniku przed szkołą.
Post by Jotte
Są za to przepisy precyzyjnie przyznające takie możliwości określonym
służbom i instytucjom. Czemu nie ma wśród nich nauczycieli? Bo im nie wolno.
Bo im nie wolno w rozumieniu procesowym.

Nie ma także przepisu jasno uprawniającego do podjęcia wychowawczej kontroli
rzeczy dziecka: rodziców, babcie, osoby prowadzące rodzinne domy dziecka,
rodziny zastępcze i tak dalej. A jednak kontrolują. Ich działania powinien
cechować umiar, lecz gdy trzeba, to trzeba.

Swój artykuł konsultowałem także z prof. Januszem Homplewiczem z Uniwersytetu
Rzeszowskiego, autorem książki "Polskie prawo szkolne" i wielu glos do
orzeczeń NSA w sprawach oświaty. Oto co napisał do mnie Profesor:

"Zapoznałem się z pana opracowaniem(…). Merytorycznie, to znaczy od strony
wiedzy prawniczej – a w tych ramach także odnośnie poruszanych zagadnień
prawnych prawa szkolnego – podzielam wyłożone wywody (…).
Wobec rosnących zagrożeń nauczyciel i szkoła nie raz przestają być
odpowiedzialni za wychowanie, które wymyka im się z rąk (…).

Nie jest też dziś modna taka postawa konsekwentnego przestrzegania przepisów.
Przepisy się łagodzi, rozmywa opisami zadań i funkcji (…).

Są oczywiście, zarówno w wychowaniu, jak i w prawie szkolnym pewne granice
zachowywania wolności, nietykalności, szacunku, należnych każdemu, a zatem
również i uczniowi w szkole, we wszystkich tu stosunkach wychowania i
nauczania. Ale przecież są też pewne – istotą rzeczy zarysowane granice tych
praw, choćby powstrzymać łamiącego te prawa, źle działającego; łamiącego
prawa innych przecież należy powstrzymać, i to powstrzymanie nie jest atakiem
na wolność, czy swobodę, czy cześć działającego źle. Tu ukryła się odpowiedź
na wiele stawianych w referacie sytuacji i związanych z nimi problemów
prawnych.
(…)szkoła ma służyć uczniowi, w granicach celów szkoły i ustalonego trybu jej
pracy, ale i uczeń nie ma prawa lekceważyć szkoły w tym wszystkim, co sam
chce i jak postępuje. Porządek szkolny to system prawny, a realizacja tu
zadań wychowania i nauczania to prawny obowiązek szkoły. W imię realizacji
tego obowiązku szkoła ma prawo rozwinąć działalność i odpowiednio czegoś
żądać od ucznia. Szanujemy ucznia (amicus Plato), a nadto to, co mamy
obowiązek prawny tu dla wychowania uczniów zrobić (sed magis amica veritas).
Oczywiście, że prawnie nie może być mowy o podporządkowaniu czy jakiejś
nadrzędności w układach: nauczyciel (szkoła) – i rodzice uczniów. Nie ma
też „wyższości uprawnień rodzicielskich” wobec szkoły, choć są one prawnie
autonomiczne wobec szkoły. Wychowawcze uprawnienia zarówno szkoły, jak i
rodziców są ustawowo formułowane i jako takie winni je szanować odpowiednio
wszyscy. To przecież też są ustawowe uprawnienia, te, jakie posiada szkoła i
nauczyciel, i te też winny być odpowiednio szanowane przez uczniów i
rodziców. Prawne funkcje szkoły są tu ich prawnym uzasadnieniem. (…)

W sposób prawnie niezrozumiały ludzi boli ta dyscyplina szkolna, ale przecież
to przepisy ją sytuują i konieczność zabezpieczenia normalnego toku
funkcjonowania szkoły. Ale powstaje pytanie, kto ją ma szanować i chronić,
gdy zatraca się poczucie jej społecznej wartości (…), gdy nie potrafi się jej
utrzymać, gdy miast oznaczać gwarancje swobody - widzi się w niej elementy
przymusu. (…)

Dla wielu poruszonych w referacie Pana spraw – może, przy rozwiązaniu tych
konfliktów, właściwą byłaby droga odwołania administracyjnego, może skargi
sądowej lub skargi do Sądu Administracyjnego – stosownie do charakteru
sprawy. (…)
Niech zatem prawo – prawo znaczy, zarówno dla szkoły i nauczyciela, jak i dla
uczniów i jego rodziców.

Rzeszów, 12 marca 2003 r.
Podpisano:
Prof. dr hab. J. Homplewicz
Post by Jotte
A jeśli odmówi, to co mu zrobisz? Spróbujesz zastraszyć? Użyjesz środków
przymusu bezpośredniego?
Zrobię to, co zrobiłbym jako rodzic wobec własnego dziecka (prócz lania).
Post by Jotte
Tego nie wiem. Dlatego napisałem "być może". Ale jakoś wątpię aby nie było
aktów prawnych określających zawartość takich regulaminów, metody i zakres
działań. Przecież nawet statut szkoły formułuje się w oparciu o ustawę OSO i
rozporządzenie o ramowym statucie.
Podstawy takich regulaminów są bardzo też ogólne.
Post by Jotte
Post by Roman G.
Post by Jotte
nastąpiła po zakończeniu zajęć, kiedy uczniowie mogą opuścić teren
szkoły to jeśli następnie nie zostały wezwane odpowiednie służby
(policja) można się upierać, że doszło do bezprawnego pozbawienia
wolności.
Nie zgodzę się z taką kwalifikacją czynu.
Masz prawo.
Jednak czyn ten może być zaskarżony przez rodziców lub opiekunów. I wtedy o
kwalifikacji orzeknie sąd, nie pytając nikogo o zgodę.
Co do zasady dziecko jest winne rodzicom i opiekunom posłuszeństwo. Jeśli
opiekun każe mu zostać, to nie czyni tak bez powodu, ale żeby rozwiązać jakiś
problem, i dziecko musi to polecenie wykonać.
Post by Jotte
Post by Roman G.
Powstał problem natury
opiekuńczo- wychoawczej z wychowankiem lub z grupą wychowanków
Też. Ale przede wszystkim powstał problem natury kryminalnej - być może
popełniono przestępstwo.
Przede wszystkim na gruncie prawa oświatowego jest to problem wychowawczy w
grupie. I przede wszystkim należy podjąć działania opiekuńczo-wychowawcze, co
nie wyklucza oczywiście zawiadomienia "służb" w celu wszczęcia procedury
karnej.
Post by Jotte
Poza granicami jego uprawnień wkraczają odpowiednie służby, tu - policja,
Dlatego gdy nauczyciel znajdzie złodzieja, powinien zawiadomić policję, bo do
wszczęcia procedury karnej nie ma uprawnień.
Post by Jotte
która ma specjalizowane wydziały do walki z przestępczością nieletnich.
Nauczyciel nie posiada ani takich uprawnień
Uprawnienia do walki z przestępczością nieletnich posiada każdy pełnoletni
obywatel. Podstawa prawna: art. 4. § 1. u.p.n. To tak na marginesie.
Post by Jotte
ani takich umiejętności.
Gdy patrzę na niektórych policjantów, nabieram odmiennego przekonania co do
tego, kto posiada większe umiejętności w kontakcie z dzieckiem.
Post by Jotte
Uczeń może mieć w plecaku czy kieszeniach przedmioty, o których np. nie
chce aby koledzy wiedzieli, że je posiada, może być to dla niego krępujące.
Może mieć coś co narazi go na przytyki, kpiny, problemy w grupie
rówieśniczej itp.
To podejdzie do nauczyciela i powie, że on pokaże rzeczy dobrowolnie, ale na
osobności. Zdziwiłbyś się, jak wyraźnie po dziecku widać, czy mówi prawdę,
czy coś kręci.
Post by Jotte
Trudno przewidzieć skalę skutków, szczególnie jeśli jest niewinny.
Twoja retoryka jest nieadekwatna do skali ewentualnego "zagrożenia".
Post by Jotte
Jeszcze na koniec - opinie jakiegoś profesora (notabene nie zawierające
wykładni prawnej dotyczącej omawianego problemu), dywagacje itp. są tylko
opiniami i dywagacjami. Dla naszej dyskusji istotne jest istnienie lub
nieistnienie konkretnego, jasnego przepisu. Nie jestem wyznawcą tytułomanii,
nie uprawiam też kultu siwych włosów. Wszak co dzień widzimy wielu
utytułowanych durniów.
Notka biograficzna:
TADEUSZ SMYCZYŃSKI, ur. 24 lutego 1938 r. w Gnieźnie, prawo cywilne, prawo
rodzinne, prawa dziecka, profesor nauk prawnych, członek sekcji polskiej
Association des Amis de la Culture Juridique Francaise, Henri Capitant i
Stowarzyszenia Naukowego im. Roberta Kocha. Zatrudniony na Wydziale Prawa od
1995 r. Odbył aplikację sądową i aplikację adwokacką. Kierownik Oddziału
Instytutu Nauk Prawnych Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu; zastępca redaktora
naczelnego "Studiów Prawniczych", członek Rady Naukowej
kwartalnika "Deutsches und Europaisches Familienrecht", Springer, Heidelberg;
członek zespołu problemowego Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, członek
Komisji Dyscyplinarnej PAN w Warszawie. Najważniejsze publikacje: Zagadnienie
czynności prawnych abstrakcyjnych w projekcie kodeksu cywilnego, "Ruch
Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny" 1961, z. 4; L´obligation alimentaire.
Etude de droit interne compare (Pologne), vol. II, Editions du CNRS, Paris
1984, Alimentacja członków rodziny w świetle systemu zabezpieczenia
społecznego, Ossolineum 1989; Pojęcie i status prawny dziecka
poczętego, "Studium Prawnicze" 1989, z. 4; Wspomagana prokreacja ludzka.
Zagadnienia legislacyjne, Poznań 1996 (redakcja i współautorstwo); Prawo
rodzinne i opiekuńcze, wyd. II, Warszawa 1999; Konwencja o prawach dziecka.
Analiza i wykładnia, Poznań 1999 (redakcja i współautorstwo). Autor ponad 60
publikacji. Nagradzany: nagrodą indywidualną Prezesa Polskiej Akademii Nauk,
nagrodą indywidualną Ministra Edukacji Narodowej, nagrodą indywidualną
Rektora UAM. Odznaczony: Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu
Odrodzenia Polski, Medalem 40-lecia PRL. Odbył następujące staże zagraniczne:
Service de Recherches Juridiques Comparatives CNRS Francja, Westfalische
Wilhelms Universitat Munster, stypendium Heinrich Herz Stiftung, Akademia
Prawa Międzynarodowego w Hadze, Katholieke Universiteit Leuven, stypendium
Komisji Wspólnot Europejskich, Universitat Potsdam, Visiting Professor,
certyfikat Kuratorium Akademii Prawa Międzynarodowego w Hadze.

Tu masz natomiast cały tekst jego wystąpienia, sam oceń, czy przemawia przez
niego życzliwość dla dziecka, czy ignorancja:
http://www.brpd.gov.pl/szczyt/prof_Tadeusz_Smyczynski.htm
Post by Jotte
Najgorsza jest postawa "jestem nauczycielem i wychowawcą, najlepiej wiem co
dla ucznia dobre, cokolwiek robię to dla jego dobra, więc mam do tego
prawo", to prosta droga do błędów.
Nie prezentuję takiej postawy. Są kryteria, wg których można oceniać pracę
nauczyciela. Ma on jednak szerokie uprawnienia pod względem prawnym, czy się
to komuś podoba, czy też nie. Ja uważam to za słuszne. Ktoś musi dzieci
wychowywać i musi mieć do tego uprawnienia, między innymi po to, aby policja
miała mniej roboty. Zresztą kiedy wkracza policja, jest już grubo za późno.
Post by Jotte
Pozwolę sobie być nieco przewrotnym: jeśli uczeń popełnił kradzież i to w
szkole, to nauczyciele raczej nie mogą mówić o sukcesie wychowawczym, nie?
;))
Poczytaj sobie fragmenty uzasadnienie do tego wyroku:

Wyrok Sądu Najwyższego Izba Cywilna i Administracyjna
z dnia 23 kwietnia 1982 r. IV CR 60/82
Nie zachodzi normalny związek przyczynowy między decyzją o udzieleniu
wychowankowi zakładu poprawczego urlopu okolicznościowego i kradzieżą
popełnioną przez tego wychowanka w czasie pobytu poza zakładem poprawczym.

Z uzasadnienia:

Proces wychowawczy jest procesem wysoce złożonym, długotrwałym, wymagającym
różnych metod i form działania. Charakteryzuje się on między innymi tym, że
działania wychowawcze winny być spójne i wielorakie, winny mieć miejsce
zarówno w szkole, jak i w domu, środowisku rodzinnym, itp. Niezbędne jest też
dobranie właściwych metod i form – odpowiednich do psychiki, rozwoju
umysłowego, stopnia demoralizacji, właściwości charakterologicznych
wychowanka. W procesie tym nie mogą być stosowane sztywne metody. Metoda
dająca efekt wychowawczy w odniesieniu do jednego wychowanka może być
zupełnie bezzasadna w odniesieniu do innego. W procesie tym należy liczyć się
z niepowodzeniami.

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Jotte
2005-01-01 19:44:21 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Nie ma też przepisu jasno uprawniającego nauczyciela do rozsadzenia na
lekcji dwóch gadających koleżanek, czy przepisu-podstawy do żądania od
ucznia, aby podniósł papierek leżący na szkolnym boisku lub na chodniku
przed szkołą.
Pewnie. I dlatego jak mu każesz to zrobić, to spokojnie może odmówić, a Ty
mu nic nie zrobisz.
Mało tego - on może poskarżyć się rodzicom, że go próbujesz zmusić do
czynności, które do niego nie należą. A oni już Ci wtedy zrobią koło d....
Post by Roman G.
Post by Jotte
Są za to przepisy precyzyjnie przyznające takie możliwości określonym
służbom i instytucjom. Czemu nie ma wśród nich nauczycieli? Bo im nie wolno.
Bo im nie wolno w rozumieniu procesowym.
Nie ma także przepisu jasno uprawniającego do podjęcia wychowawczej
kontroli rzeczy dziecka: rodziców, babcie, osoby prowadzące rodzinne
domy dziecka, rodziny zastępcze i tak dalej. A jednak kontrolują. Ich
działania powinien cechować umiar, lecz gdy trzeba, to trzeba.
To, że tak robią nie oznacza, że to zgodne z prawem.
Jak się posuną za daleko, a sąsiadka usłyszy, to mogą skończyć w sądzie, z
którego wyjdą bez praw rodzicielskich.
Wiem, że to niełatwe, ale mozliwe.
Post by Roman G.
Swój artykuł konsultowałem także z prof. Januszem Homplewiczem
(...)
Post by Roman G.
TADEUSZ SMYCZYŃSKI, ur. 24 lutego 1938 r. w
Gnieźnie, prawo cywilne, prawo rodzinne, prawa dziecka,
profesor nauk prawnych
Jak pisałem tytułomania i kult siwych włosów są mi obce.
Dla mnie liczą się jednoznaczne, logicznie niepodważalne argumenty.
Post by Roman G.
Post by Jotte
A jeśli odmówi, to co mu zrobisz? Spróbujesz zastraszyć? Użyjesz środków
przymusu bezpośredniego?
Zrobię to, co zrobiłbym jako rodzic wobec własnego dziecka (prócz lania).
Bardzo konkretna odpowiedź. :-/
Post by Roman G.
Co do zasady dziecko jest winne rodzicom i opiekunom posłuszeństwo. Jeśli
opiekun każe mu zostać, to nie czyni tak bez powodu, ale żeby rozwiązać
jakiś problem, i dziecko musi to polecenie wykonać.
Bo co?
Zmuś "dziecko" 16-to letnie.
Post by Roman G.
Przede wszystkim na gruncie prawa oświatowego jest to problem
wychowawczy w grupie. I przede wszystkim należy podjąć działania
opiekuńczo-wychowawcze, co nie wyklucza oczywiście zawiadomienia
"służb" w celu wszczęcia procedury karnej.
Przede wszystkim powstał problem natury kryminalnej. Należy podjąć działania
w kierunku jego rozwiązania, co oczywiście nie wyklucza, a wręcz wymaga
działań wychowawczych.
Post by Roman G.
Uprawnienia do walki z przestępczością nieletnich posiada każdy
pełnoletni obywatel. Podstawa prawna: art. 4. § 1. u.p.n. To tak na
marginesie.
Zawężasz. Każdy obywatel posiada uprawnienia (no - nie za wielkie) do walki
z przestępczością (każdą, nie tylko nieletnich).
Ale to raczej inna działka.
Post by Roman G.
Post by Jotte
Uczeń może mieć w plecaku czy kieszeniach przedmioty, o których np. nie
chce aby koledzy wiedzieli, że je posiada, może być to dla niego
krępujące. Może mieć coś co narazi go na przytyki, kpiny, problemy w
grupie rówieśniczej itp.
To podejdzie do nauczyciela i powie, że on pokaże rzeczy dobrowolnie,
ale na osobności. Zdziwiłbyś się, jak wyraźnie po dziecku widać, czy
mówi prawdę, czy coś kręci.
Bzdura. Uczeń może być zastraszony i poddać się wszelkim działaniom
belfra-idioty. Nauczyciel powinien w swej nieskończonej mądrości tak
poprowadzić sprawę, aby nie dopuścić do takiej sytuacji.
Albo sie nie nadaje.
Post by Roman G.
Post by Jotte
Trudno przewidzieć skalę skutków, szczególnie jeśli jest niewinny.
Twoja retoryka jest nieadekwatna do skali ewentualnego "zagrożenia".
Jestem innego zdania.
Po co?
Post by Roman G.
Post by Jotte
Najgorsza jest postawa "jestem nauczycielem i wychowawcą, najlepiej
wiem co dla ucznia dobre, cokolwiek robię to dla jego dobra, więc mam
do tego prawo", to prosta droga do błędów.
Nie prezentuję takiej postawy.
Taaaaak???
Post by Roman G.
Ma on jednak szerokie uprawnienia pod względem
prawnym, czy się to komuś podoba, czy też nie.
W każdym razie spore.
A obywatel (także nieletni) ma szerokie uprawnienia, aby się przed
nieuprawnionymi działaniami obronić. Czy się to komuś podoba, czy nie.
Post by Roman G.
Ja uważam to za słuszne.
No to co? Ja nie.
Post by Roman G.
Ktoś musi dzieci wychowywać i musi mieć do tego uprawnienia, między
innymi po to, aby policja miała mniej roboty.
Fakt. W pierwszym rzędzie są to rodzice. Chociaż nie tylko.
Post by Roman G.
Post by Jotte
Pozwolę sobie być nieco przewrotnym: jeśli uczeń popełnił kradzież i to w
szkole, to nauczyciele raczej nie mogą mówić o sukcesie wychowawczym,
nie? ;))
W zasadzie zgadzam się z tym materiałem. Nie stoi on w żadnej kontrowersji z
tym, co napisałem. Co do możliwości niepowodzeń - to truizm.
Z niepowodzeniem należy się liczyć nawet planując wizytę w toalecie. ;))

Roman - qrczę - ja rozumiem Twoje intencje i w sferze teoretycznej masz
sporo racji. Jednak Twoje metody i ich rzekome prawne umocowanie są nie do
przyjęcia. Ciesz się, że nie uczysz/"wychowujesz" dziecka kogoś takiego jak
ja. Bo jeśli swoje poglądy nie tylko wygłaszasz na grupie, ale realizujesz w
praktyce, to nie wiem, czy długo byś popracował w zawodzie.
--
Pozdrawiam
Jotte
Roman G.
2005-01-01 20:24:40 UTC
Permalink
Post by Jotte
Post by Roman G.
Nie ma też przepisu jasno uprawniającego nauczyciela do rozsadzenia na
lekcji dwóch gadających koleżanek, czy przepisu-podstawy do żądania od
ucznia, aby podniósł papierek leżący na szkolnym boisku lub na chodniku
przed szkołą.
Pewnie. I dlatego jak mu każesz to zrobić, to spokojnie może odmówić, a Ty
mu nic nie zrobisz.
Mało tego - on może poskarżyć się rodzicom, że go próbujesz zmusić do
czynności, które do niego nie należą. A oni już Ci wtedy zrobią koło d....
Nie w tym życiu.
Post by Jotte
Post by Roman G.
Nie ma także przepisu jasno uprawniającego do podjęcia wychowawczej
kontroli rzeczy dziecka: rodziców, babcie, osoby prowadzące rodzinne
domy dziecka, rodziny zastępcze i tak dalej. A jednak kontrolują. Ich
działania powinien cechować umiar, lecz gdy trzeba, to trzeba.
To, że tak robią nie oznacza, że to zgodne z prawem.
Sprecyzuj: postępowanie których z wymienionych osób jest niezgodne z prawem?
Rodziców, babć, rodzin zastępczych, czy osób prow. rodzinne domy dziecka?
Post by Jotte
Jak się posuną za daleko, a sąsiadka usłyszy, to mogą skończyć w sądzie, z
którego wyjdą bez praw rodzicielskich.
Za przeszukanie rzeczy dziecka mające charakter interwencji opiekuńczo-
wychowawczej?
Post by Jotte
Post by Roman G.
Swój artykuł konsultowałem także z prof. Januszem Homplewiczem
(...)
Post by Roman G.
TADEUSZ SMYCZYŃSKI, ur. 24 lutego 1938 r. w
Gnieźnie, prawo cywilne, prawo rodzinne, prawa dziecka,
profesor nauk prawnych
Jak pisałem tytułomania i kult siwych włosów są mi obce.
Dla mnie liczą się jednoznaczne, logicznie niepodważalne argumenty.
To dlaczego nie odnosisz się do moich? Zlinkowałem tu dwa artykuły,
zamieściłem w tym wątku obszerną wypowiedź na temat zasad wykładni prawa
oświatowego w tych kwestiach - postawiłem tam mnóstwo jednoznacznych tez.
Więc może zacznij z nimi dyskutować, logicznie, konkretnie i niepodwazalnie,
bo inaczej będziemy tu bić tylko pianę.

Bo z zamieszczoną w artykułach wykładnią się nie zgadzasz, tak? Więc z czym i
dlaczego?

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Jotte
2005-01-01 21:11:27 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by Jotte
Mało tego - on może poskarżyć się rodzicom, że go próbujesz zmusić do
czynności, które do niego nie należą. A oni już Ci wtedy zrobią koło d....
Nie w tym życiu.
Może nie. A może tak. Nie bądź taki pewny.
Znam przypadek dyrektorzyny co sądził, że nie ma na niego mocnych i robił co
chciał. Miał tak mocne plecki, że nawet wygrał sprawę dyscyplinarną, która
była w sposób oczywisty przegrana. W drugiej (może trochę nieformalnej ;))
instancji został bez możliwości odwoławczych skierowany na dość długie
leczenie a potem na rehabilitację. Na stołek dyrektora szkoły już nie
wrócił. Bo podobno miał jakąś lepszą propozycję czy coś takiego...
Post by Roman G.
Post by Jotte
Post by Roman G.
Nie ma także przepisu jasno uprawniającego do podjęcia wychowawczej
kontroli rzeczy dziecka: rodziców, babcie, osoby prowadzące rodzinne
domy dziecka, rodziny zastępcze i tak dalej. A jednak kontrolują. Ich
działania powinien cechować umiar, lecz gdy trzeba, to trzeba.
To, że tak robią nie oznacza, że to zgodne z prawem.
Sprecyzuj: postępowanie których z wymienionych osób jest niezgodne z
prawem? Rodziców, babć, rodzin zastępczych, czy osób prow. rodzinne
domy dziecka?
Precyzuję: wszelkich osób dokonujących rzeczonych działań
Post by Roman G.
Post by Jotte
Jak się posuną za daleko, a sąsiadka usłyszy, to mogą skończyć w
sądzie, z którego wyjdą bez praw rodzicielskich.
Za przeszukanie rzeczy dziecka mające charakter interwencji opiekuńczo-
wychowawczej?
Sprecyzuj:
- przeszukanie
- dziecko
- interwencja
- opiekuńczo-wychowawcza.
Post by Roman G.
Post by Jotte
Post by Roman G.
Swój artykuł konsultowałem także z prof. Januszem Homplewiczem
(...)
Post by Roman G.
TADEUSZ SMYCZYŃSKI, ur. 24 lutego 1938 r. w
Gnieźnie, prawo cywilne, prawo rodzinne, prawa dziecka,
profesor nauk prawnych
Jak pisałem tytułomania i kult siwych włosów są mi obce.
Dla mnie liczą się jednoznaczne, logicznie niepodważalne argumenty.
To dlaczego nie odnosisz się do moich? Zlinkowałem tu dwa artykuły,
zamieściłem w tym wątku obszerną wypowiedź na temat zasad wykładni prawa
oświatowego w tych kwestiach
No jak to? Tam gdzie uważam za celowe to sie odnoszę. A w zlinkowanych
artykułach nie ma wykładni prawa tylko po prostu czyjeś tam opinie.
Post by Roman G.
- postawiłem tam mnóstwo jednoznacznych tez.
Więc może zacznij z nimi dyskutować, logicznie, konkretnie i
niepodwazalnie, bo inaczej będziemy tu bić tylko pianę.
Sorry, wybacz, ale naprawdę to, że ktoś gdzieś coś powiedział czy napisał
nie obliguje nikogo do polemiki. Poza tym są tezy takie, że lepiej bić pianę
niż z nimi dyskutować.
Post by Roman G.
Bo z zamieszczoną w artykułach wykładnią się nie zgadzasz, tak? Więc z
czym i dlaczego?
Ja tam nie widzę wykładni tylko opinię.
Poza tym czytam:
"Szczęśliwe dziecko nie potrzebuje ustaw, kodeksów, lecz kochających i
rozsądnych rodziców oraz życzliwości i aktywnego zainteresowania ze strony
innych osób zajmujących się dzieckiem".
To motto pozornie wygląda ładnie. Niestety jest głupio-naiwne. Czemu? Bo:
"Szczęśliwe dziecko nie potrzebuje ustaw, kodeksów, lecz kochających i
rozsądnych rodziców oraz życzliwości i aktywnego zainteresowania ze strony
innych osób zajmujących się dzieckiem, ale co jeśli tego nie ma?".
--
Pozdrawiam
Jotte
Roman G.
2005-01-01 21:46:15 UTC
Permalink
Post by Jotte
Post by Roman G.
Post by Jotte
Mało tego - on może poskarżyć się rodzicom, że go próbujesz zmusić do
czynności, które do niego nie należą. A oni już Ci wtedy zrobią koło d....
Nie w tym życiu.
Może nie. A może tak. Nie bądź taki pewny.
Uargumentuję. Wychowanie poprzez pracę jest normalnym działaniem opiekunów,
krzywdy dziecku nie wyrządza, przeciwnie. A więc moje polecenie jako akt
władztwa pedagogicznego jest dla ucznia obowiązujące.
Post by Jotte
Post by Roman G.
Post by Jotte
Post by Roman G.
Nie ma także przepisu jasno uprawniającego do podjęcia wychowawczej
kontroli rzeczy dziecka: rodziców, babcie, osoby prowadzące rodzinne
domy dziecka, rodziny zastępcze i tak dalej. A jednak kontrolują. Ich
działania powinien cechować umiar, lecz gdy trzeba, to trzeba.
To, że tak robią nie oznacza, że to zgodne z prawem.
Sprecyzuj: postępowanie których z wymienionych osób jest niezgodne z
prawem? Rodziców, babć, rodzin zastępczych, czy osób prow. rodzinne
domy dziecka?
Precyzuję: wszelkich osób dokonujących rzeczonych działań
Ostro jedziesz. To wiele wyjaśnia.
Post by Jotte
- przeszukanie
- dziecko
- interwencja
- opiekuńczo-wychowawcza.
Bicie piany. Ja pas.
Post by Jotte
Poza tym są tezy takie, że lepiej bić pianę niż z nimi dyskutować.
Które są takie złe?

1. Że ochrona prywatności dziecka w takiej sytuacji byłaby sprzeczna z
zasadami współżycia społecznego?
2. Że nauczyciel działa tu w ramach uprawnień i obowiązków służbowych?
3. Że wobec tego mamy do czynienia z sytuacją kontratypową?

I czemu złe?
Post by Jotte
"Szczęśliwe dziecko nie potrzebuje ustaw, kodeksów, lecz kochających i
rozsądnych rodziców oraz życzliwości i aktywnego zainteresowania ze strony
innych osób zajmujących się dzieckiem, ale co jeśli tego nie ma?".
O filozofii będziemy teraz dyskutować?

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Jotte
2005-01-01 22:05:51 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by Jotte
- przeszukanie
- dziecko
- interwencja
- opiekuńczo-wychowawcza.
Bicie piany. Ja pas.
O! Zaczaiłeś.
To ja też pas, bo cel osiągnięty.
Post by Roman G.
Post by Jotte
"Szczęśliwe dziecko nie potrzebuje ustaw, kodeksów, lecz kochających i
rozsądnych rodziców oraz życzliwości i aktywnego zainteresowania ze
strony innych osób zajmujących się dzieckiem, ale co jeśli tego nie ma?".
O filozofii będziemy teraz dyskutować?
Nie, po co?
Tylko co, jeśli założenie jest nieprawdziwe?
--
Pozdrawiam
Jotte
Roman G.
2005-01-01 22:20:10 UTC
Permalink
Post by Jotte
Poza tym są tezy takie, że lepiej bić pianę niż z nimi dyskutować.
Które są takie złe?

1. Że ochrona prywatności dziecka w takiej sytuacji byłaby sprzeczna z
zasadami współżycia społecznego?
2. Że nauczyciel działa tu w ramach uprawnień i obowiązków służbowych?
3. Że wobec tego mamy do czynienia z sytuacją kontratypową?

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Maciej Bebenek
2005-01-01 22:26:19 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by Jotte
Poza tym są tezy takie, że lepiej bić pianę niż z nimi dyskutować.
Które są takie złe?
1. Że ochrona prywatności dziecka w takiej sytuacji byłaby sprzeczna z
zasadami współżycia społecznego?
wskaż analogiczna sytuację w świecie dorosłych. 30 osób z pewna
zależnościa słuzbową.
Post by Roman G.
2. Że nauczyciel działa tu w ramach uprawnień i obowiązków służbowych?
żartujesz, prawda?
Post by Roman G.
3. Że wobec tego mamy do czynienia z sytuacją kontratypową?
Nie. Nic sie nie stanie, jak wezwiesz organy do tego powołane. Nie ma tu
stanu wyższej konieczności.

M.
Roman G.
2005-01-01 22:37:27 UTC
Permalink
Post by Maciej Bebenek
Post by Roman G.
1. Że ochrona prywatności dziecka w takiej sytuacji byłaby sprzeczna z
zasadami współżycia społecznego?
wskaż analogiczna sytuację w świecie dorosłych. 30 osób z pewna
zależnościa słuzbową.
Dorośli mają inny status prawny.
Post by Maciej Bebenek
Post by Roman G.
2. Że nauczyciel działa tu w ramach uprawnień i obowiązków służbowych?
żartujesz, prawda?
Nie.
Post by Maciej Bebenek
Post by Roman G.
3. Że wobec tego mamy do czynienia z sytuacją kontratypową?
Nie. Nic sie nie stanie, jak wezwiesz organy do tego powołane.
Pierwszym "organem" powołanym do reakcji jest opiekun.
Post by Maciej Bebenek
Nie ma tu stanu wyższej konieczności.
Nie ma. Jest inny kontratyp.

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Jotte
2005-01-01 22:31:59 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Które są takie złe?
Się upierasz, ale dobra, dla
Post by Roman G.
1. Że ochrona prywatności dziecka w takiej sytuacji byłaby sprzeczna z
zasadami współżycia społecznego?
Tu jest mi potrzebny konkretny przykład implikujący taką sprzeczność.
Post by Roman G.
2. Że nauczyciel działa tu w ramach uprawnień i obowiązków służbowych?
Przykład proszę.
Post by Roman G.
3. Że wobec tego mamy do czynienia z sytuacją kontratypową?
Śliska jazda, zawsze ocenna, zawsze zaskarżalna. Uważam, że należy jej
unikać jak tylko się da.
No ale - podaj przykład.
--
Pozdrawiam
Jotte
Roman G.
2005-01-01 22:48:50 UTC
Permalink
Post by Jotte
Post by Roman G.
1. Że ochrona prywatności dziecka w takiej sytuacji byłaby sprzeczna z
zasadami współżycia społecznego?
Tu jest mi potrzebny konkretny przykład implikujący taką sprzeczność.
Post by Roman G.
2. Że nauczyciel działa tu w ramach uprawnień i obowiązków służbowych?
Przykład proszę.
Post by Roman G.
3. Że wobec tego mamy do czynienia z sytuacją kontratypową?
Śliska jazda, zawsze ocenna, zawsze zaskarżalna. Uważam, że należy jej
unikać jak tylko się da.
No ale - podaj przykład.
Przykład podał autor wątku.

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Jotte
2005-01-01 22:41:17 UTC
Permalink
Post by Jotte
Się upierasz, ale dobra, dla
uzupełniam "złe dla kogo?"
--
Pozdrawiam
Jotte
incuś
2004-12-27 09:18:57 UTC
Permalink
Post by Jotte
Osobna sprawa to sposób przeprowadzenia tej "rewizji". Jeżeli np. nastąpiła
po zakończeniu zajęć, kiedy uczniowie mogą opuścić teren szkoły to jeśli
następnie nie zostały wezwane odpowiednie służby (policja) można się
upierać, że doszło do bezprawnego pozbawienia wolności.
Było po dzwonku.
Post by Jotte
Nie posuwam się do
podejrzenia użycia przemocy fizycznej, ale groźby i/lub słowne znieważanie
mogło mieć miejsce (sądząc po zachowaniach co niektórych przedstawicielach
zawodu nauczycielskiego).
Nie miały.
Post by Jotte
Kolejny aspekt to czy "rewizji osobistej"
nauczyciel dokonywał na oczach pozostałych uczniów, czy był na tyle mądry
aby zrobić to dyskretniej, np. w osobnym gabinecie i w obecności innego
nauczyciela.
Na środku, przy wszystkich. Na korytarzu przy wyjściu z basenu.
Adam Wysocki
2005-01-02 01:46:13 UTC
Permalink
Post by incuś
Było po dzwonku.
Po dzwonku możesz wyjść z sali i nikt nie może ci tego zabronić (niech
mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę i np. "dzwonek jest dla nauczycieli").
Inna sprawa, że nie zawsze w tak zwanej szerszej skali się to opłaca -
z nauczycielem się nie wygra.
--
Adam Wysocki * http://www.gophi.rulez.pl/ * GG 1234 * GSM 0508878856
Poznałem cię po pine (C) Sziwan (Karol Kozimor) 9.06.2003 w Rybitwie
Roman G.
2005-01-02 08:33:30 UTC
Permalink
Post by Adam Wysocki
Po dzwonku możesz wyjść z sali i nikt nie może ci tego zabronić (niech
mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę
Poprawiam: osoba sprawująca nad nim opiekę i ponosząca za niego bezpośrednią
prawną odpowiedzialność może mu zabronić.

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Adam Wysocki
2005-01-03 00:26:24 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Post by Adam Wysocki
Po dzwonku możesz wyjść z sali i nikt nie może ci tego zabronić (niech
mnie ktoś poprawi, jeśli się mylę
Poprawiam: osoba sprawująca nad nim opiekę i ponosząca za niego bezpośrednią
prawną odpowiedzialność może mu zabronić.
Z ciekawości: Jeśli uczeń jest pełnoletni to też?
--
Adam Wysocki * http://www.gophi.rulez.pl/ * GG 1234 * GSM 0508878856
Chcesz zarobić? Idź do pracy! (C) Robert B. o spamie Make Money Fast
Roman G.
2005-01-03 07:15:20 UTC
Permalink
Post by Adam Wysocki
Post by Roman G.
Poprawiam: osoba sprawująca nad nim opiekę i ponosząca za niego
bezpośrednią prawną odpowiedzialność może mu zabronić.
Z ciekawości: Jeśli uczeń jest pełnoletni to też?
Osobiście uważam, że nie. Ucznia pełnoletniego, jeżeli przegina, się po
prostu skreśla z listy uczniów.

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Robert Tomasik
2004-12-21 21:17:57 UTC
Permalink
U?ytkownik "incu?" <***@wp.pl> napisa? w wiadomo?ci news:cq9dnd$bpr$***@atlantis.news.tpi.pl...

Diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli nauczyciel zażądał wyłożenia zawartości
toreb na stół i zainteresowani to mniej lub bardziej, ale dobrowolnie
uczynili, to nie naruszył żadnego prawa. Natomiast w razie sprzeciwu nie
zostaje mu nic innego, jak wezwać Policję. Ta już ma prawo przejrzeć.
marik
2004-12-21 22:09:55 UTC
Permalink
Post by Robert Tomasik
Diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli nauczyciel zażądał wyłożenia zawartości
toreb na stół i zainteresowani to mniej lub bardziej, ale dobrowolnie
uczynili, to nie naruszył żadnego prawa. Natomiast w razie sprzeciwu nie
zostaje mu nic innego, jak wezwać Policję. Ta już ma prawo przejrzeć.
Jezeli ojciec stwierdzil, ze pedagog ma prawo przegladac torbe,
ktora kupil swojemu synowi, aby ten nosil ja do szkoly,
to ja zadnego przestepstwa ani wykroczenia nie widze.
Jezeli ojciec prosi sasiada, aby ten odebral jego dziecko
z przedszkola i przy okazji zobaczyl czy dzieciak nie wynosi
przedszkolnych kredek, bo juz raz mu sie zdazylo, to chyba
nie musi wzywac Policji, aby ta przeszukala worek na obuwie.

marik
Robert Tomasik
2004-12-21 22:21:17 UTC
Permalink
Post by marik
Jezeli ojciec stwierdzil, ze pedagog ma prawo przegladac torbe,
ktora kupil swojemu synowi, aby ten nosil ja do szkoly,
to ja zadnego przestepstwa ani wykroczenia nie widze.
Przeszukanie narusza prawa osoby władającej torbą (dziecka), nie zaś
prawowitego właściciela torby (ojca). To naruszenie jest ścigane z urzędu, a
nie na wniosek, więc w tym wypadku zdanie ojca nie ma nic do rzeczy.
Pomijając fakt, że dając dziecku tę torbę przekazał mu własność, bo raczej
umowy użyczenia nie zawierali.
Post by marik
Jezeli ojciec prosi sasiada, aby ten odebral jego dziecko
z przedszkola i przy okazji zobaczyl czy dzieciak nie wynosi
przedszkolnych kredek, bo juz raz mu sie zdazylo, to chyba
nie musi wzywac Policji, aby ta przeszukala worek na obuwie.
Dura lex, sed lex. Nie ja to prawo pisałem. W praktyce może to prowadzić do
absurdów, co nie zmienia jednak stanu prawnego. można jedynie rozważać te
wszystkie dylematy w kategorii ewentualnego braku szkodliwości społecznej
czynu. I tak generalnie bywa, choć w wypadku opisanym w tym wątku, to
przecież zamiast przeszukiwać wystarczyło zażądać, by uczniowie kolejno
wyjmowali zawartość toreb na stolik. Sami. Albo zapytać ich o zgodę na
przeszukanie. Niestety w razie odmowy zostaje Policja.
Tomasz Waszczyński
2004-12-21 22:36:53 UTC
Permalink
Post by Robert Tomasik
Post by marik
Jezeli ojciec stwierdzil, ze pedagog ma prawo przegladac torbe,
ktora kupil swojemu synowi, aby ten nosil ja do szkoly,
to ja zadnego przestepstwa ani wykroczenia nie widze.
Przeszukanie narusza prawa osoby władającej torbą (dziecka), nie zaś
prawowitego właściciela torby (ojca). To naruszenie jest ścigane z urzędu, a
nie na wniosek, więc w tym wypadku zdanie ojca nie ma nic do rzeczy.
Pomijając fakt, że dając dziecku tę torbę przekazał mu własność, bo raczej
umowy użyczenia nie zawierali.
Ale to wszystko zależy od wieku dziecka. Jeśli miało mniej niż 13, to nie
mogę się z tym zgodzić.
--
Pozdrawiam,
Washko
Robert Tomasik
2004-12-22 18:35:04 UTC
Permalink
Post by Tomasz Waszczyński
Ale to wszystko zależy od wieku dziecka. Jeśli miało mniej niż 13, to nie
mogę się z tym zgodzić.
Czyli mam rozumieć, że w wypadku dziecka 12 letniego po popełnieniu na jego
szkodę przestępstwa pokrzywdzonym będzie rodzić? Czy z czymś innym się nie
zgadzasz.
Tomasz Waszczyński
2004-12-24 12:38:29 UTC
Permalink
Post by Robert Tomasik
Post by Tomasz Waszczyński
Ale to wszystko zależy od wieku dziecka. Jeśli miało mniej niż 13, to nie
mogę się z tym zgodzić.
Czyli mam rozumieć, że w wypadku dziecka 12 letniego po popełnieniu na jego
szkodę przestępstwa pokrzywdzonym będzie rodzić? Czy z czymś innym się nie
zgadzasz.
Z tym, że osoba nie posiadająca zdolności do czynności prawnych może
czymkolwiek władać w swoim imieniu.
--
Pozdrawiam,
Washko
Robert Tomasik
2004-12-24 15:18:41 UTC
Permalink
Post by Tomasz Waszczyński
Z tym, że osoba nie posiadająca zdolności do czynności prawnych może
czymkolwiek władać w swoim imieniu.
W czyimkolwiek imieniu by nie władała, to zabierać jej tego siła nie wolno.
A tu o to chodzi.
Gotfryd Smolik news
2004-12-24 10:16:49 UTC
Permalink
On Tue, 21 Dec 2004, Robert Tomasik wrote:
[...]
+ Przeszukanie narusza prawa osoby władającej torbą (dziecka), nie zaś
+ prawowitego właściciela torby (ojca).
Zgoda.

[...]
+ Pomijając fakt, że dając dziecku tę torbę przekazał mu własność, bo raczej
+ umowy użyczenia nie zawierali.
Ale tego chciałem się przyczepić :) - przecież nie wiesz JAKĄ umowę
zawierali ;)
Zauważ że *pisemnie* to również nie było darowizny :) - ustalenie
stanu faktycznego proste nie jest. Można przyjąć że jednak mogło
to być użyczenie właśnie.
Przecież nie jest niczym dziwnym kiedy to rodzice zdecydują że "torbę
będzie nosił brat bo tobie niepotrzebna" - rozporządzając być może swoją
własnością a niekoniecznie własnością dziecka w imieniu dziecka...

Zastrzegam że faktu iż "doraźna" ochrona posiadania jest u nas postawiona
przed ochroną własności nie podważam :)

[...]
+ Dura lex, sed lex. Nie ja to prawo pisałem. W praktyce może to prowadzić do
+ absurdów, co nie zmienia jednak stanu prawnego.
O to to :)

pozdrowienia, Gotfryd
Roman G.
2004-12-22 02:49:05 UTC
Permalink
Post by marik
Jezeli ojciec stwierdzil, ze pedagog ma prawo przegladac torbe,
ktora kupil swojemu synowi, aby ten nosil ja do szkoly,
to ja zadnego przestepstwa ani wykroczenia nie widze.
Wychodzę z podobnych założeń, ale idę dalej we wnioskach.
Post by marik
Jezeli ojciec prosi sasiada, aby ten odebral jego dziecko
z przedszkola i przy okazji zobaczyl czy dzieciak nie wynosi
przedszkolnych kredek, bo juz raz mu sie zdazylo, to chyba
nie musi wzywac Policji, aby ta przeszukala worek na obuwie.
Oddając dziecko komukolwiek pod opiekę, ojciec wydaje dorozumianą zgodę na
wszystkie działania sąsiada (dziadka, wujka, nauczyciela, wychowawcy na
kolonii, komendanta obozu harcerskiego itd.), które wynikają z obowiązku
prawidłowego sprawowania pieczy nad dzieckiem. Osoby te działają in loco
parentis, w miejsce rodziców, rodzice delegują na nie wszystkie uprawnienia
wynikające z władzy rodzicielskiej potrzebne do sprawowania bieżącej pieczy
nad dzieckiem.
Ewentualne przeszukanie rzeczy przez opiekuna (w sytuacjach koniecznych, w
niezbędnym zakresie) nie jest wtedy przeszukaniem w sensie procesowym, w
rozumieniu prawa karnego. Najlepiej takie działanie opiekuna nazwać po prostu
wychowawczą kontrolą.

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Faust
2004-12-22 12:41:45 UTC
Permalink
A mnie się wydaje, że w całej tej dyskusji gdy rozwijamy problem niuansów
naszego prawa oraz jego wykładni, zatraciliście panowie istotę problemu.
Młody człowiek, nie mający wykształcenia i doświadczenia zwrócił się do nas
z pytaniem o poradę, ponieważ ma wewnętrzne poczucie krzywdy i naruszenia
jego praw obywatelskich.
Jest to zachowanie ze wszech miar godne pochwały. Jeżeli uznajemy, że
człowiek w wieku lat 14-nastu jest obywatelem tego kraju, to jego prawa
obywatelskie mogą być naruszane tylko w ściśle określonych ustawą wypadkach
i na rygorystycznie przestrzeganych zasadach formalnych.
Każde społeczeńtwo demokratyczne dba o prawidłowe wychowanie obywatela w
szacunku dla systemu społecznego i prawnego. Tymczasem nasze szkoły,
wychowawcy, rodzice i także niestety prawnicy biorący udział w tej dyskusji
wychodą z błędnego założenia, że można negować podmiotowość 14-letniego
obywatela w imię pozaprawnych interesów zwanych eufemistycznie "wychowaniem"
czy "opieką".
Jakie są tego skutki widzimy na codzień. Nasza młodzież jest bystra i
inteligentna. Jeżeli widzi, że teoretycznie zapewniamy jej prawa, ale kończy
się to tylko na deklaracjach, zaś w praktyce każdy kto sprawuje nad nim
"opiekę" może te prawa naruszać - począwszy od rodziców, którzy mówią
"odpuść sobie" skończywszy na prawnikach, którzy w uczonych wywodach
dochodzą do jednoznacznego wniosku "dzieci i ryby głosu nie mają". Każdy
logicznie myślący człowiek w takiej sytuacji dochodzi do jedynego słusznego
wniosku, że obrona praw własnych wymaga podjęcia działań odwetowych, nawet
niezgodnych z prawem - ważne żeby skutecznych i bezkarnych. Tego właśnie
uczymy naszą młodzież, a potem dziwimy się bardzo i prowadzimy długie
dyskusje na temat na temat naszej zdemoralizowanej, brutalnej i agresywnej
młodzieży.
A przecież sami ją wychowaliśmy, bo sami stworzyliśmy ten system, oparty na
feudalnych zależnościach tak w rodzinie jak i szkole, preferujący
rozwiązywanie problemów przy użyciu siły, i ignorujący naruszanie praw
obywatelskich w imię "wyższych celów".
Analizując powyższy związek przyczynowo-skutkowy należy naszym specom od
prawa zadać podstawowe, proste pytanie : quo vadis?
Roman G.
2004-12-22 18:42:40 UTC
Permalink
Post by Faust
Młody człowiek, nie mający wykształcenia i doświadczenia zwrócił się do nas
z pytaniem o poradę, ponieważ ma wewnętrzne poczucie krzywdy i naruszenia
jego praw obywatelskich.
I jako osoby dorosłe musimy mu uświadomić, że jego wewnętrzne poczucie, iż
bezprawnie naruszono jego prawa obywatelskie, jest bezpodstawne. Każdy w
życiu musi się z mocy prawa podporządkowywac czyimś tam decyzjom. Małoletni
na przykład - decyzjom rodziców i innych osób _odpowiedzialnych_ za jego
życie, zdrowie i wychowanie go na porządnego człowieka.
Post by Faust
Jest to zachowanie ze wszech miar godne pochwały.
Owszem. Dobrze, że szuka wiedzy.
Post by Faust
Jeżeli uznajemy, że człowiek w wieku lat 14-nastu jest obywatelem tego
kraju
Uznajemy.
Post by Faust
to jego prawa obywatelskie mogą być naruszane tylko w ściśle określonych
ustawą wypadkach
Uprawnienia rodziców i innych opiekunów zastępujących rodziców wynikają z
ustaw właśnie.
Post by Faust
i na rygorystycznie przestrzeganych zasadach formalnych.
Czyli mam w domu sporządzić formalną procedurę, na jakich zasadach będziemy
zabraniać dziecku pójść na dyskotekę? Procedurę kontrolowania oddechu w
przypadku podejrzeń o palenie papierosów?
Post by Faust
Każde społeczeńtwo demokratyczne dba o prawidłowe wychowanie obywatela w
szacunku dla systemu społecznego i prawnego.
Prawidłowe wychowanie to także wychowanie do poszanowania porządku prawnego i
stosowania się do poleceń osób za coś w społeczeństwie odpowiedzialnych z
mocy prawa.
Post by Faust
Tymczasem nasze szkoły, wychowawcy, rodzice i także niestety prawnicy
biorący udział w tej dyskusji wychodą z błędnego założenia, że można
negować podmiotowość 14-letniego obywatela
Negować podmiotowość? Po co ta demagogia?
Post by Faust
w imię pozaprawnych interesów zwanych eufemistycznie "wychowaniem"
czy "opieką".
Pozaprawnych?
Post by Faust
Jakie są tego skutki widzimy na codzień. Nasza młodzież jest bystra i
inteligentna. Jeżeli widzi, że teoretycznie zapewniamy jej prawa, ale kończy
się to tylko na deklaracjach, zaś w praktyce każdy kto sprawuje nad nim
"opiekę" może te prawa naruszać - począwszy od rodziców, którzy mówią
"odpuść sobie" skończywszy na prawnikach, którzy w uczonych wywodach
dochodzą do jednoznacznego wniosku "dzieci i ryby głosu nie mają". Każdy
logicznie myślący człowiek w takiej sytuacji dochodzi do jedynego słusznego
wniosku, że obrona praw własnych wymaga podjęcia działań odwetowych, nawet
niezgodnych z prawem - ważne żeby skutecznych i bezkarnych. Tego właśnie
uczymy naszą młodzież, a potem dziwimy się bardzo i prowadzimy długie
dyskusje na temat na temat naszej zdemoralizowanej, brutalnej i agresywnej
młodzieży.
Zadziwiające wnioski.
Jedną z przyczyn coraz większej demoralizacji młodzieży jest to, że pozwalamy
jej właśnie doświadczać bezkarności, rozzuchwalającej bezradności prawa, że
pozwalamy młodzieży mylić wolność ze swawolą, że wąsko rozumiane "prawa
dziecka" stawiamy coraz częściej nad "dobro dziecka". Pozwalamy młodzieży
błędnie wnioskować, iż posiadanie praw oznacza, że można z nich korzystać w
sposób dowolny, patrzymy bezczynnie, gdy tworzy się w ich głowach błędne
przekonanie, iż z faktu, że człowiek posiada prawa wynika rzekomo, iż nikt
nigdy nie może tych praw naruszyć w uzasadnionym nawet zakresie.
Nie mówimy młodzieży o sytuacjach kontratypowych, w szczególności o działaniu
w ramach uprawnień i obowiązków służbowych.

Wychowanie to jest zadanie - i obowiązek dorosłych - nałożone przez ustawy.
Nie tylko na rodziców, ale także na nauczycieli trzeba na powrót spojrzeć nie
jako na osoby działające w złej wierze, lecz jako na osoby, które pewne
czynności, nawet przykre czasem, wobec dziecka podejmują świadomie, patrząc w
przyszłość i mając szlachetne intencje. Dziecko musi również znać granice,
poza które nie wolno wykroczyć. Pokazanie i wyegzekwowanie tych granic to
zadanie szczególne rodziców i nauczycieli.
Post by Faust
A przecież sami ją wychowaliśmy, bo sami stworzyliśmy ten system, oparty na
feudalnych zależnościach tak w rodzinie jak i szkole, preferujący
rozwiązywanie problemów przy użyciu siły, i ignorujący naruszanie praw
obywatelskich w imię "wyższych celów".
Polemizujesz ze stereotypem powstałym w Twojej własnej głowie.

Jeszcze prof. Smyczyński:
"(&#8230;)podważenie i tak już osłabionego autorytetu rodziców byłoby poważnym
błędem naruszającym ład w rodzinie, który jest częścią ładu społecznego
(analogicznie w odniesieniu do nauczycieli - przyp. mój). Z samego tzw.
tradycyjnego podejścia do miejsca dziecka w rodzinie (i poza rodziną - przyp.
mój) nie można wyciągać krytycznych wniosków, lecz należy oceniać skutki,
jakie przynosi tzw. podejście nowoczesne. Jeśli to ostatnie przynosi szkodę
dziecku i rodzinie, nie można go propagować dlatego tylko, że jest
nowoczesne. Wydarzenia ostatnich lat w Polsce i Europie Zachodniej wskazują
na zmniejszający się powoli entuzjazm dla tak pojmowanej nowoczesności."

T. Smyczyński (red.) "Konwencja o prawach dziecka. Analiza i wykładnia"
Poznań 1999
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Faust
2004-12-23 17:30:22 UTC
Permalink
Post by Roman G.
I jako osoby dorosłe musimy mu uświadomić, że jego wewnętrzne poczucie, iż
bezprawnie naruszono jego prawa obywatelskie, jest bezpodstawne. Każdy w
życiu musi się z mocy prawa podporządkowywac czyimś tam decyzjom. Małoletni
na przykład - decyzjom rodziców i innych osób _odpowiedzialnych_ za jego
życie, zdrowie i wychowanie go na porządnego człowieka.
I właśnie problemem jest głębokie przekonanie pańskie o konieczności
"uświadamiania", gdyż doprowadza do stwierdzenia że "ordnung must sein" i
"siedź na dupie nie rób krzyku"
to głęboko ukryte w podświadomości przeświadczenie o konieczności zachowań
konformistycznych w życiu społecznym legło u podstaw doktryn faszyzmu i
komunizmu
żadna z tych dyktatur nie przetrwała by jednego dnia, gdyby nie powszechne
przyzwolenie i konformizm poszczególnych jednostek
Post by Roman G.
Uprawnienia rodziców i innych opiekunów zastępujących rodziców wynikają z
ustaw właśnie.
rodziców tak, nie zaś wszelkiej maści "opiekunów" per prokura
podejrzewam jednak, że rodzice tego chłopca nie zrobią nic, bo też nie mają
wiedzy lub też są konformistami i zadziałają na zasadzie "odpuść" sobie, ze
(szkołą, nauczycielem, specjalistami od prawa dla nieletnich) i tak nie
wygrasz
Post by Roman G.
Czyli mam w domu sporządzić formalną procedurę, na jakich zasadach będziemy
zabraniać dziecku pójść na dyskotekę? Procedurę kontrolowania oddechu w
przypadku podejrzeń o palenie papierosów?
i kto tu stosuje demagogię?
skąd my znamy ten argument - dziś poszedł na wagary to jutro zamorduje ...
narazie to rozmawiamy o nauczycielu, który wykonał czynności funkcjonariusza
publicznego nie mając uprawnień, na szkodę tegoż chłopca , czemu więc
domniemywa pan że poszkodowany chłopiec to potencjalny kryminalista
Post by Roman G.
Prawidłowe wychowanie to także wychowanie do poszanowania porządku prawnego i
stosowania się do poleceń osób za coś w społeczeństwie odpowiedzialnych z
mocy prawa.
I właśnie o poszanowanie porządku prawnego chodzi, czemu tylko uważa pan, że
zasada ta ma dotyczyć wyłącznie tego chłopca, zaś nauczyciela już nie, bo on
działa w imię celu wyższego zwanego "wychowaniem" ???
Post by Roman G.
Post by Faust
Tymczasem nasze szkoły, wychowawcy, rodzice i także niestety prawnicy
biorący udział w tej dyskusji wychodą z błędnego założenia, że można
negować podmiotowość 14-letniego obywatela
Negować podmiotowość? Po co ta demagogia?
A szanowny pan gdyby wybrał się na wycieczkę turystyczną to pozwoliłby pan
przeszukać swoje rzeczy pilotowi tej wycieczki? Przecież on też sprawuje nad
panem "opiekę"
Jedyną różnicą tych dwu sytuacji jest fakt, że pan jest dorosły, a tamten
chłopiec nie.
I to jest właśnie negowanie podmiotowości prawnej osoby nieletniej.
Post by Roman G.
Post by Faust
w imię pozaprawnych interesów zwanych eufemistycznie "wychowaniem"
czy "opieką".
Pozaprawnych?
Tu akurat sprawa jest oczywista, kodeks karny stanowi sankcję dla osób
wykonujących czynności funkcjonariusza bez wymaganych uprawnień. Zapewniam
pana o skuteczności takiego oskarżenia, gdyż kilka lat temu panowie z
Inspekcji Pracy wykonali nielegalne przeszukanie w rzeczach pracowników
mojego klienta i wyrok jest już prawomocny.
Post by Roman G.
Post by Faust
Jakie są tego skutki widzimy na codzień. Nasza młodzież jest bystra i
inteligentna. Jeżeli widzi, że teoretycznie zapewniamy jej prawa, ale kończy
się to tylko na deklaracjach, zaś w praktyce każdy kto sprawuje nad nim
"opiekę" może te prawa naruszać - począwszy od rodziców, którzy mówią
"odpuść sobie" skończywszy na prawnikach, którzy w uczonych wywodach
dochodzą do jednoznacznego wniosku "dzieci i ryby głosu nie mają". Każdy
logicznie myślący człowiek w takiej sytuacji dochodzi do jedynego słusznego
wniosku, że obrona praw własnych wymaga podjęcia działań odwetowych, nawet
niezgodnych z prawem - ważne żeby skutecznych i bezkarnych. Tego właśnie
uczymy naszą młodzież, a potem dziwimy się bardzo i prowadzimy długie
dyskusje na temat na temat naszej zdemoralizowanej, brutalnej i agresywnej
młodzieży.
Zadziwiające wnioski.
Jedną z przyczyn coraz większej demoralizacji młodzieży jest to, że pozwalamy
jej właśnie doświadczać bezkarności, rozzuchwalającej bezradności prawa, że
pozwalamy młodzieży mylić wolność ze swawolą, że wąsko rozumiane "prawa
dziecka" stawiamy coraz częściej nad "dobro dziecka". Pozwalamy młodzieży
błędnie wnioskować, iż posiadanie praw oznacza, że można z nich korzystać w
sposób dowolny, patrzymy bezczynnie, gdy tworzy się w ich głowach błędne
przekonanie, iż z faktu, że człowiek posiada prawa wynika rzekomo, iż nikt
nigdy nie może tych praw naruszyć w uzasadnionym nawet zakresie.
Nie mówimy młodzieży o sytuacjach kontratypowych, w szczególności o działaniu
w ramach uprawnień i obowiązków służbowych.
Wychowanie to jest zadanie - i obowiązek dorosłych - nałożone przez ustawy.
Nie tylko na rodziców, ale także na nauczycieli trzeba na powrót spojrzeć nie
jako na osoby działające w złej wierze, lecz jako na osoby, które pewne
czynności, nawet przykre czasem, wobec dziecka podejmują świadomie, patrząc w
przyszłość i mając szlachetne intencje. Dziecko musi również znać granice,
poza które nie wolno wykroczyć. Pokazanie i wyegzekwowanie tych granic to
zadanie szczególne rodziców i nauczycieli.
I znowu jest pan poza tematem. Usiłuje pan moją wypowiedź wypaczyć i
sprowadzić do poziomu wulgarnego zezwolenia na wszelkie zachowania
młodzieży, wyprowadzając dla siebie jedynie słuszną konkluzję. Natomiast
istotą mojej wypowiedzi i sednem mojego rozumowania jest stwierdzanie, że
agresja i brutalność naszej młodzieży znajduje swoje źródło w agresji i
brutalności dorosłych. Sytuację potęguje właśnie nasza bezczynność w takich
sytuacjach, i obłudne argumentacje prawników o dopuszczalności takiej
bezczynności jako konsekwencji prawa do "opieki i wychowania". Natomiast
nasza młodzież zachowuje się zgodnie z logiką i naturą - skoro widzi, że
można bezkarnie naruszać jej dobra, tylko dlatego że nieletni mają być
"wychowywani" - skoro widzi, że jedynym działającym skutecznie prawem jest
prawo silniejszego - to konsekwentnie woli być bijącym niż bitym, bogatym
niż biednym, złodziejem niż ofiarą, bez względu na moralność i etykę , jako
wartości abstrakcyjne i względne przez wszystkich coprawda deklarowane, lecz
nieistniejące faktycznie w świecie realnym

I właśnie omawiany przez nas przypadek jest idealny: wśród grupy nastolatków
ktoś dokonał kradzieży, nauczyciel potraktował zaś wszystkich jak
przestępców i uzurpując sobie prawa należne organom ścigania dokonał
rewizji - nie można zaś twierdzić że działał per prokura w imieniu rodziców,
gdyż wystarczy protest choćby jednego z nich, by stwierdzić przekroczenie
udzielonych uprawnień do opieki. A gdyby ów nauczyciel o niespełnionych
ambicjach prokuratora dokonał zatrzymania tej grupy chłopców na 48-godzin,
czy taka czynność (też przynależna ustawowo organom ścigania) też uznana
zostałaby przez pana jako realizacja pełnomocnictwa do "opieki" i zgodna z
prawem?
I właśnie poglądy głoszone przez pana oraz tzw."autorytety" są przyczyną
problemu, gdyż dopuszczają względność stosowania fundamentalnych zasad prawa
w zależności od jego podmiotu.
Zapewne ponownie uzna pan to twierdzenie za demagogię , ale o ile pamiętam
to w ustawach norymberskich po to wprowadzono zapis o obowiązku noszenia
gwiazdy dawida przez żydów niemieckich , aby niemieccy policjanci mogli
"elastycznie" reagować na akty przemocy. Jeżeli taki policjant widział, że
biją żyda to udawał że nie widzi, jeżeli zaś ofiara nie miała gwiazdy to
interweniował, bo należy chronić porządnych obywateli. I takie są właśnie
skutki relatywizmu w stosowaniu prawa.

z poważaniem
Roman G.
2004-12-31 22:52:46 UTC
Permalink
Post by Faust
I właśnie problemem jest głębokie przekonanie pańskie o konieczności
"uświadamiania", gdyż doprowadza do stwierdzenia że "ordnung must sein" i
"siedź na dupie nie rób krzyku"
Po pierwsze nadintepretujesz moją wypowiedź, walczysz nie z moimi poglądami,
lecz ze swoim wyobrażeniem o moich poglądach.

Po drugie gdzie merytoryczna dyskusja z tezami prawnymi, które zawarłem w dwu
artykułach? Służę linkami jeszcze raz:
http://www.vulcan.edu.pl/forum/do_pobrania/download.php?id=139
http://www.vulcan.edu.pl/forum/do_pobrania/download.php?id=164
Post by Faust
Post by Roman G.
Uprawnienia rodziców i innych opiekunów zastępujących rodziców wynikają z
ustaw właśnie.
rodziców tak, nie zaś wszelkiej maści "opiekunów"
Nie? Kodeks cywilny to nie ustawa? Ustawa o systemie oświaty też nie? A Karta
nauczyciela? To czym są te akty prawne?
Post by Faust
na razie to rozmawiamy o nauczycielu, który wykonał czynności
funkcjonariusza publicznego...
..który dokonał wychowawczej kontroli rzeczy należących do powierzonej mocą
ustawy jego opiece grupy uczniów w sytuacji uzasadnionej pedagogicznie.
Post by Faust
nie mając uprawnień
..mając wymagane uprawnienia i kwalifikacje.
Post by Faust
na szkodę tegoż chłopca
Jeszcze chwila, a padnie rada, aby wystąpił o odszkodowanie ;-)
Post by Faust
czemu więc domniemywa pan że poszkodowany chłopiec to potencjalny
kryminalista
A domniemywam?
Ten tok rozumowania ani chybi zaprowadzi nas do zanegowania kontroli na
lotniskach, czy też kontroli wszystkich pasażerów autokaru na przejściu
granicznym, kiedy celnicy otrzymają cynk (być może fałszywy), że ktoś z tego
wozu coś szmugluje.
Post by Faust
I właśnie o poszanowanie porządku prawnego chodzi, czemu tylko uważa pan, że
zasada ta ma dotyczyć wyłącznie tego chłopca, zaś nauczyciela już nie, bo on
działa w imię celu wyższego zwanego "wychowaniem" ???
Nauczyciela też dotyczy ta zasada. On szanuje porządek prawny, bo wykonuje
swoje ustawowe obowiązki, zwane w ustawie "wychowaniem" i "opieką".
Post by Faust
A szanowny pan gdyby wybrał się na wycieczkę turystyczną to pozwoliłby pan
przeszukać swoje rzeczy pilotowi tej wycieczki? Przecież on też sprawuje nad
panem "opiekę"
Jedyną różnicą tych dwu sytuacji jest fakt, że pan jest dorosły, a tamten
chłopiec nie.
I to jest różnica zasadnicza. Inny jest prawny status osoby małoletniej, inny
pełnoletniej.
Pilot wycieczki nie musi mnie na ten przykład prowadzić do ubikacji, bo sam
tam trafię i sobie poradzę. Jeżeli pilot jednak jest przedszkolanką i
prowadzi wycieczkę maluszków, to i ze sznurkiem w rączkach parami muszą
chodzić, i majtki pani musi poprawić w razie potrzeby.
Post by Faust
I to jest właśnie negowanie podmiotowości prawnej osoby nieletniej.
Czyli jak chodzą parami ze sznurkiem, to negujemy ich podmiotowość?
Post by Faust
Post by Roman G.
Post by Faust
w imię pozaprawnych interesów zwanych eufemistycznie "wychowaniem"
czy "opieką".
Pozaprawnych?
Tu akurat sprawa jest oczywista, kodeks karny stanowi sankcję dla osób
wykonujących czynności funkcjonariusza bez wymaganych uprawnień.
Czy rodzinom zastępczym też groziłaby ta sankcja w przypadku "przeszukania"
rzeczy dziecka?
Post by Faust
Zapewniam pana o skuteczności takiego oskarżenia, gdyż kilka lat temu
panowie z Inspekcji Pracy wykonali nielegalne przeszukanie w rzeczach
pracowników mojego klienta i wyrok jest już prawomocny.
Czy pracownicy Twojego klienta byli osobami małoletnimi ustawowo powierzonymi
opiece panów z Inspekcji Pracy?
Post by Faust
istotą mojej wypowiedzi i sednem mojego rozumowania jest stwierdzanie, że
agresja i brutalność naszej młodzieży znajduje swoje źródło w agresji i
brutalności dorosłych.
Musiałbyś zobaczyć mojego młodszego syna, jak (sam z siebie, zapewniam:-)
podbiega do brata, miarowo uderzając go piąstkami, wołając przy tym:
- Dzidzia bach, bach!

Muszę być ojcem bardzo brutalnym, prawda? ;-)
Post by Faust
nasza młodzież zachowuje się zgodnie z logiką i naturą - skoro widzi, że
można bezkarnie naruszać jej dobra, tylko dlatego że nieletni mają być
"wychowywani"
skoro widzi, że jedynym działającym skutecznie prawem jest
prawo silniejszego - to konsekwentnie woli być bijącym niż bitym, bogatym
niż biednym, złodziejem niż ofiarą
Kiedy zabronię pójść na dyskotekę, albo zabiorę kabel od komuptera, to
naruszam bezkarnie te dobra, czy jeszcze nie?
I pomyśleć, że robię tak wyłącznie dlatego, że małoletni mają być wychowywani!
Zgroza! Nóż się w kieszeni otwiera na takiego dorosłego typka jak ja! Bo
dorosły i silniejszy, to już ani kompa, ani dyskoteki, prawda? Zostaje
szlaban tylko ;-)

Swoją drogą doskonałe usprawiedliwienie dla młodocianych przestępców.
Wszystkiemu winni dorośli i ciężkie dzieciństwo. Wmawiaj tak dzieciom dalej...
Post by Faust
I właśnie omawiany przez nas przypadek jest idealny: wśród grupy nastolatków
ktoś dokonał kradzieży, nauczyciel potraktował zaś wszystkich jak
przestępców
Nikogo nijak nie traktował. Po prostu chciał znaleźć komórkę, oddać ją
poszkodowanemu, a wobec złodzieja wyciągnąć konsekwencje.
Post by Faust
i uzurpując sobie prawa należne organom ścigania dokonał rewizji
Niczego nijak nie uzurpował, bo nie dokonywał przeszukania w rozumieniu
procesowym.
Post by Faust
nie można zaś twierdzić że działał per prokura w imieniu rodziców
Działał in loco parentis.
Post by Faust
gdyż wystarczy protest choćby jednego z nich, by stwierdzić przekroczenie
udzielonych uprawnień do opieki.
Nauczyciel ma autonomię decyzyjną wobec swoich podopiecznych.
Post by Faust
ambicjach prokuratora dokonał zatrzymania tej grupy chłopców na 48-godzin,
czy taka czynność (też przynależna ustawowo organom ścigania) też uznana
zostałaby przez pana jako realizacja pełnomocnictwa do "opieki" i zgodna z
prawem?
Zatrzymanie na 48 godzin to pojęcie prawa karnego.
Nauczyciel co najwyżej może polecić uczniom zostać, aby rozwiązać jakiś pilny
problem z uczniem lub grupą uczniów, problem wynikający z podstawowych
funkcji szkoły. No i nie na tyle godzin przecież. Jutro też jest dzień, można
do problemu wrócić.
Post by Faust
I właśnie poglądy głoszone przez pana oraz tzw."autorytety" są przyczyną
problemu, gdyż dopuszczają względność stosowania fundamentalnych zasad prawa
w zależności od jego podmiotu.
Konsekwentnie nie bierzesz pod uwagę odmiennej pozycji prawnej osób
małoletnich i pełnoletnich. W prawie rodzinnym, oświatowym nie ma równości
podmiotów.
Post by Faust
Zapewne ponownie uzna pan to twierdzenie za demagogię , ale o ile pamiętam
to w ustawach norymberskich po to wprowadzono zapis o obowiązku noszenia
gwiazdy dawida przez żydów niemieckich
Masz rację. Uznaję to za demagogię.

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Robert Tomasik
2004-12-22 18:32:57 UTC
Permalink
Post by Roman G.
Ewentualne przeszukanie rzeczy przez opiekuna (w sytuacjach koniecznych, w
niezbędnym zakresie) nie jest wtedy przeszukaniem w sensie procesowym, w
rozumieniu prawa karnego. Najlepiej takie działanie opiekuna nazwać po prostu
wychowawczą kontrolą.
Nie ma nic przeciwko temu. teraz jeszcze znajdź upoważnienie ustawowe dla
tej kontroli i będziemy zgodni we wnioskach.
Roman G.
2004-12-22 20:03:04 UTC
Permalink
Post by Robert Tomasik
Post by Roman G.
Ewentualne przeszukanie rzeczy przez opiekuna (w sytuacjach koniecznych, w
niezbędnym zakresie) nie jest wtedy przeszukaniem w sensie procesowym, w
rozumieniu prawa karnego. Najlepiej takie działanie opiekuna nazwać po
prostu wychowawczą kontrolą.
Nie ma nic przeciwko temu. teraz jeszcze znajdź upoważnienie ustawowe dla
tej kontroli i będziemy zgodni we wnioskach.
Wszystko, co miałem do powiedzenia na ten temat, zawarłem w artykule. Zdanie
w nim wyrażone i sposób argumentacji poddałem ocenie osoby będącej prawniczym
autorytetem, specjalisty od _praw_ dziecka właśnie; jego opinia na ten temat
pokrywała się z moją. Więcej nie mogę zrobić nic, aby Cię przekonać.
Jeśli chodzi zresztą o prawa i wolności małoletnich w ich kontaktach z
opiekunem, prezentujesz poglądy moim zdaniem skrajne, nie sądzę więc, abyśmy
kiedykolwiek byli tu zgodni we wnioskach.
:-)

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Gotfryd Smolik news
2004-12-24 10:50:05 UTC
Permalink
[...]
+ > Nie ma nic przeciwko temu. teraz jeszcze znajdź upoważnienie ustawowe dla
+ > tej kontroli i będziemy zgodni we wnioskach.
[...]
+ Jeśli chodzi zresztą o prawa i wolności małoletnich w ich kontaktach
+ z opiekunem, prezentujesz poglądy moim zdaniem skrajne
IMHO przyjmujesz zły punkt widzenia: oceniasz stanowisko Roberta
z p. widzenia SPRAWY. A ono wynika z p. widzenia PRAWA.
To się AFAIK "legalizm" nazywa.

Dyskusja *nie* obejmowała kwestii jak rozumiem politycznej - czy
prawo "powinno" być w pierwszej kolejności "celowościowe" czy
"literalne" - słowo "powinno" jest w cydzysłowach bo *obowiązuje*
w .pl (i nie tylko) prawo w którym wykładnia *literalna* ma
pierwszeństwo przed systemową i celowościową... czy jakoś tak
mam nadzieję nie przekręcać sentencji SN zacytuję... :]
Chwilowo w sprawach doraźnej oceny stanu prawnego nie można pogdybać
"jak to dobrze by było jakby" - bo prawo JEST takie jakie jest.

Reszta idzie z górki: posprawdzaj w ilu postach Robert wyraźnie
wskazywał stanowisko legalistyczne (nawet zapodając iż po cichu
sam je[1] narusza dołączając do dowodów kopię zdjęcia :>).
Zamiar "zrobienia dobrze" nie jest wg. przedstawianych m.in.
w stanowiskach SN zasad wystarczający aby był *prawnie* właściwy.
[1] ...stanowisko, nie prawo ;) - prawo nie zakazuje mu (w tym
sensie że byłby to czym karalny) dołączenia kopii !

Ty, ja czy Robert możemy uważać że coś *jest* w danym przypadku
"dobre". Może tak uważać cytowany profesor.
To nie zmieni faktu że musimy sobie powiedzieć że *prawnie*
nasze przekonanie nie jest w .pl dopuszczalne - bo nie ma przepisu
dopuszczającego dane postępowanie.
Nie wykazałeś jaki przepis LITERALNIE uchyla ZAPISANE LITERALNIE
prawa obywatelskie - i w tym problem.
Więc NIEZALEŻNIE co myślimy o tym "co byłoby dobre" chcemy widzieć
PRZEPIS ! - przepis który uchyla *zapisaną w prawie* zasadę.
Inaczej... inaczej owa zasada obowiązuje i tyle :|

"Szeroko rozumiane wychowanie" nie jest (prawnie !) podstawą do
łamania *literalnie zapisanych praw* - stety lub niestety, bez względu
na *nasze* stanowiska. Jak to gdzieś ktoś ujął: "dopuszczalność
i karalność 'czynów podobnych do innych czynów' ostatnio była
w Europie zapisana w prawie za Hitlera". Nie, też nie będę oceniał
czy to dobrze czy źle: stwierdzam podanie do wiadomości faktu.

Ja też uważam (nie żartuję) że wobec co najmniej niektórych
przestępstw (znaczy: skazanych za nie przestępców) powinny
być dopuszczalne kary cielesne - z tego prostego powodu że dość
wyraźnie widać iż są ludzie do których inne (kary) nie przemówią :]
Ale co z tego - od tego przekonania nie przybywa podstawy prawnej
do takiego karania :>

A co do "wychowania"... owszem, jest trochę rzeczy które IMHO nie
są "normalne" i niekoniecznie wszystkim mieszczą się w głowach,
ale miejscami (na świecie) już się przyjęły - i jest ryzyko że
u nas też się przyjmą. Na przykład karanie sądowne rodzica za
wymierzenie klapsa... (nie mylić z pobiciem dziecka).

pozdrowienia, Gotfryd
stern
2004-12-24 12:09:37 UTC
Permalink
Post by Gotfryd Smolik news
czy jakoś tak
mam nadzieję nie przekręcać sentencji SN zacytuję... :]
Chwilowo w sprawach doraźnej oceny stanu prawnego nie można pogdybać
"jak to dobrze by było jakby" - bo prawo JEST takie jakie jest.
Gotfyr, daj mi proszę jakieś namiary na to orzeczenie, a Cię ozłocę.

Pozdrawiam

Marcin

ps. i będziesz miał satysfakcję, że zmieniasz obowiązującą wykładnię
prawa w Polsce. Chcę właśnie przepchnąć stanowisko zgodne z zapisem
ustawowym, ale sprzeczne z powszechnie obowiązująca praktyką :).
Roman G.
2004-12-31 22:08:36 UTC
Permalink
Z opóźnieniem spowodowanym świątecznym zabieganiem wracam do tej
interesującej dyskusji.
Post by Gotfryd Smolik news
IMHO przyjmujesz zły punkt widzenia: oceniasz stanowisko Roberta
z p. widzenia SPRAWY.
Nie zgadzam się z zarzutem. Ja tu oceniam jego bardzo często skrajne
interpretacje prawa w _niektórych_ kwestiach. Ale nie ciągnę tego wątku
dyskusji, bo utoniemy w morzu dygresji.
Post by Gotfryd Smolik news
Więc NIEZALEŻNIE co myślimy o tym "co byłoby dobre" chcemy widzieć
PRZEPIS ! - przepis który uchyla *zapisaną w prawie* zasadę.
Inaczej... inaczej owa zasada obowiązuje i tyle :|
"Szeroko rozumiane wychowanie" nie jest (prawnie !) podstawą do
łamania *literalnie zapisanych praw* - stety lub niestety, bez względu
na *nasze* stanowiska.
I tu jest, jak sądzę, sedno różnic między nami (i nie tylko nami) odnośnie
prawnej kwalifikacji opisanego przez autora wątku postępowania nauczyciela.

Prawo rodzinne - od niego musimy zacząć - w regulacjach dotyczących sposobów
sprawowania pieczy nad dzieckiem i wychowywania go jest bardzo enigmatyczne,
z konieczności nie wchodzi w szczegóły, poprzestając na wyznaczeniu ramowych
obowiązków, ogólnych kryteriów oceny prawidłowości tejże pieczy, bo taka jest
natura, istota tych procesów. Procesów wymykających się szczegółowym
uregulowaniom prawnym, procesów zbyt skomplikowanych, aby można je było ująć
w ścisłe ramy procedur prawnych. Rodzice czy też prawni opiekunowie muszą w
każdej sytuacji wziąć pod uwagę tyle różnych czynników, że żadna procedura
nie jest w stanie nawet przewidzieć tego bogactwa możliwości. Pozornie w tej
samej sytuacji wobec jednego dziecka trzeba postąpić tak i tak, wobec innego &#8211;
dokładnie odwrotnie. W jednej rodzinie panować będą takie zasady, w innej
rodzinie inne. Póki tylko rodzice mieszczą się w ramach wyznaczonych
przez &#8222;dobro dziecka&#8221; i &#8222;interes społeczny&#8221;, póki nie udowodni im się
przekroczenia tych wyznaczonych przez prawo granic, póki swą pieczę sprawują
postępując w sposób wyraźnie niezakazany, będą mogli ograniczać nawet dziecko
w korzystaniu przez nie z jego praw, jeżeli będzie to mieć uzasadnienie
wychowawcze, będzie wynikać z troski o prawidłowe wykonywanie pieczy nad
osobą dziecka, co nazwać wtedy można działaniem kontratypowym, działaniem w
ramach uprawnień i obowiązków ustawowych (piecza, opieka, wychowanie &#8211; zakres
znaczeniowy tych użytych w ustawie pojęć określa wynikające z nich obowiązki
dorosłego wobec dzieci, nad którymi sprawuje opiekę).

Podobnie rozpatruje się to w stosunku do wszystkich osób działających &#8222;in
loco parentis&#8221; (babcie, ciocie, sąsiadki, opiekunki do dziecka), w tym także
w odniesieniu do osób wykonywających tzw. zakładową pieczę wychowawczą
(sanatoria, szpitale, internaty, domy dziecka, placówki wypoczynku, np. obozy
harcerskie, szkoły i przedszkola).
Babciom, ciociom itd. prawo również daje tylko ogólne wytyczne, jak mają
wykonywać swoje obowiązki wobec cudzego dziecka (art. 354 § 1 i art. 355 § 1
kc).
O tych ogólnych zasadach nakreślonych w prawie cywilnym, o zasadzie
działania &#8222;in loco parentis&#8221; nie wolno zapominać również w odniesieniu do
zakładowej pieczy wychowawczej, w szczególności w odniesieniu do szkoły i
nauczyciela, bo o tym tu dyskutujemy. Podstawowym zadaniem osoby opiekującej
się cudzym dzieckiem jest zastąpić mu w tym czasie rodziców, opieka nad
cudzym dzieckiem co do zasady powinna być wzorowana na opiece występującej
normalnie w rodzinach, rodzice delegują na tę osobę wszystkie wynikające z
władzy rodzicielskiej uprawnienia potrzebne do skutecznego sprawowania
bieżącej pieczy nad ich dzieckiem. Osoba taka zachowuje jednak daleko
posuniętą autonomię decyzyjną wobec rodziców, ma prawo kierować się własnym
oglądem sytuacji i własnym rozumieniem pojęcia &#8222;dobro dziecka&#8221;. Póki jej
postępowanie, jej metody są normalnie przyjętym sposobem postępowania w
relacjach opiekun - podopieczny/podopieczni, nie ma mowy o naruszaniu prawa,
a nakładanie na dziecko ewentualnych ograniczeń w korzystaniu przez nie z
jego konstytucyjnych praw i wolności, w sytuacjach uzasadnionych wychowawczo
właśnie, będzie niczym innym jak wykonywaniem swoich obowiązków nałożonych
prawem, działaniem kontratypowym.

Wychowanie to wychowanie, opieka to opieka, natura tych procesów zawsze jest
złożona, zawsze wymyka się ścisłym proceduralnym regulacjom, dlatego
konstrukcja prawa oświatowego jest w tych kwestiach bardzo podobna do prawa
rodzinnego. Nauczyciel otrzymuje trzy tak naprawdę przepisy, dość ramowe
(art. 4. Ustawy o systemie oświaty, art. 6. Karty nauczyciela i art. 12. ust.
2. tejże), w których ustawodawca określa podstawowe funkcje szkoły i
podstawowe obowiązki nauczyciela (dydaktyka, wychowanie i opieka) oraz
formułuje ogólne kryteria, ramy właśnie, w których nauczyciel może się
poruszać.
Dlatego nie sposób się zgodzić z traktowaniem wychowania jako kategorii
pozaprawnej, w szczególności z tezą: "Szeroko rozumiane wychowanie" nie jest
(prawnie !) podstawą do łamania *literalnie zapisanych praw*
Pomijając kwestie terminologiczne (ja bym nie nazwał tego łamaniem praw, a
ograniczeniem w zakresie korzystania z niego), to &#8222;szeroko rozumiane
wychowanie&#8221; właśnie (+dydaktyka i względy opieki) są w szkole prawną podstawą
wszystkiego, całych relacji (w tym prawnych) między pracownikami szkoły a
uczniami. Zostało to stwierdzone mocą ustawy.

Jeżeli zatem rodzice w ramach wypełniania ich podstawowych obowiązków wobec
dziecka co do zasady mają prawo naruszać jego prywatność, nawet bez jego
zgody (kontrola alkoholowa, papierosowa, czy choćby błahy z pozoru problem,
kiedy brat &#8222;ukradnie&#8221; siostrze cukierka, a rodzice zajrzą do buzi, czy
słusznie się wypiera), jeżeli takie postępowanie uważane jest za właściwe i
prawnie dopuszczalne w odniesieniu do zastępujących rodziców babć, cioć i
sąsiadek, to per analogiam jest to również prawidłowe i niebezprawne
sprawowanie opieki nad dzieckiem w odniesieniu do zakładowej pieczy
wychowawczej (nie tylko szkoły, ale też internaty, placówki wypoczynku,
placówki lecznicze, domy dziecka itd.).
Przypomnieć trzeba, że w prawie oświatowym ani żadnym innym nie ma wyraźnego
zakazu (to zmieniałoby sytuację) takiego akurat sprawowania opieki (w
przeciwieństwie do bicia dziecka, który to zakaz wynika z Kodeksu karnego), a
jest to, jak pisałem, postępowanie powszechne i normalne w relacjach opiekun &#8211;
dziecko (piszę oczywiście o niezaburzonych i prawidłowych relacjach, o
troskliwych dorosłych, korzystających _mądrze_ z nadanych im przez prawo
uprawnień wobec dziecka).

Wołasz o przepis. Podałem. Przede wszystkim art. 4. u.s.o. oraz art. 12. ust.
2. Karty nauczyciela.
Pierwszy słowami &#8222;nauczyciel w swoich działaniach dydaktycznych,
wychowawczych i opiekuńczych&#8221; definiuje podstawowe obowiązki nauczyciela i
wprowadza wynikające z tych obowiązków uprawnienia nazywane w teorii
prawa &#8222;władztwem pedagogicznym&#8221; (jest to uprawnienie - nazywane także &#8222;władzą
wychowawczą&#8221; - analogiczne do &#8222;władzy rodzicielskiej&#8221;, mają je zresztą nie
tylko nauczyciele, lecz i wszystkie inne osoby działające &#8222;w miejsce
rodziców&#8221;).
Drugi podkreśla autonomię decyzyjną nauczyciela, wprowadza także do systemu
prawa oświatowego pedagogikę jako jedno ze źródeł tego prawa i kluczowe
kryterium jego interpretacji.

Oczywiście są nauczyciele i &#8222;nauczyciele&#8221;, jak są rodzice i &#8222;rodzice&#8221;, babcie
i &#8222;babcie&#8221;, opiekunki i &#8222;opiekunki&#8221;. Pierwsi godni są pochwały, drudzy -
napiętnowania.
Ja jednak pragnę dyskutować o zasadach prawnych, bez emocji i bez negatywnego
stereotypu nauczyciela przed oczyma.

A zasadą prawną jest (przynajmniej dla mnie tak wynika z mojego toku
rozumowania), że nauczyciel ma prawo, działając w ramach uprawnień i
obowiązków służbowych, naruszyć prywatność podopiecznego w sytuacjach, jak
pisze prof. Smyczyński, &#8222;uzasadnionych koniecznością&#8221;. Kiedy trzeba, ma to
zrobić, ma przy tym &#8211; jak zawsze - być dobrym nauczycielem, działać w dobrej
wierze i cały czas mieć na względzie wymienione w przepisie &#8222;dobro uczniów&#8221;.
W opisywanej przez autora wątku sytuacji uważam, że nauczyciel zareagował
prawidłowo, wykonywał swoje obowiązki zgodnie z interesem społecznym oraz
interesem _grupy_ dzieci, która została powierzona jego opiece.

Osoby, które kwestionują mój powyższy wywód i nadal będą się domagać
wskazania, gdzie jasno i wyraźnie jest napisane, że nauczyciel ma prawo do
takich działań, bo że wynika to z ustawowych uprawnień do wychowania i opieki
to rzekomo nieprawda, poproszę najpierw o wskazanie, gdzie jest wyraźnie
napisane, że nauczycielka przedszkola ma prawo lub nawet obowiązek podetrzeć
dziecku pupę w razie potrzeby, naruszając w ten sposób jego prywatność.

Teza, iż wyłącznie policjanci i inne służby, którym odpowiednie ustawy nadają
wprost uprawnienia do przeszukania, posiadają to prawo, jest jednocześnie i
prawdziwa, i fałszywa.
Prawdziwa w sensie proceduralnym: tak, tylko &#8222;służby&#8221; mają prawo do
przeszukania &#8211; w rozumieniu procesowym.
Fałszywa w sensie potocznym: w odniesieniu do dziecka prawo to mają rodzice
(a k.r.o. w żaden sposób wprost przecież tego nie artykułuje) oraz
_każda_inna_osoba_ działająca in loco parentis (dla uniknięcia nieporozumień
terminologicznych proponuję nie nazywać tego przeszukaniem, ale wychowawczą
kontrolą).

Szczęśliwego Nowego Roku wszystkim grupowiczom! :-)

RG
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
Adam Wysocki
2005-01-02 01:33:42 UTC
Permalink
Post by Robert Tomasik
Diabeł tkwi w szczegółach. Jeśli nauczyciel zażądał wyłożenia zawartości
toreb na stół i zainteresowani to mniej lub bardziej, ale dobrowolnie
uczynili, to nie naruszył żadnego prawa. Natomiast w razie sprzeciwu nie
zostaje mu nic innego, jak wezwać Policję. Ta już ma prawo przejrzeć.
A gdyby nauczyciel zastosował szantaż ("albo wyłożysz zawartość torby,
albo wzywamy Policję")?
--
Adam Wysocki * http://www.gophi.rulez.pl/ * GG 1234 * GSM 0508878856
Odpisałbym coś, ale nie mam na co, bo wszystko wyciąłem... (C) gophi
Loading...